Marusia niedawno skończyła trzynaście lat. Została sama. Żaden z krewnych nie chciał zabrać prawie dorosłej dziewczyny. Wszyscy kręcili głowami, litowali się nad dziewczyną, dawali jej czekoladki, ale nie chcieli jej zabierać ze sobą.

Siostra mamy, ciocia Marina, powiedziała, że ​​ona sama ma już dwójkę dzieci, po co jej trzecie. Kuzynka ciocia Lyuba, którą dziewczyna odwiedzała wraz z rodzicami i której zawsze pomagali jak tylko mogli, również nie zabrała dziewczynki do siebie. Dlaczego - nie wyjaśniła. Brat ojca mieszkał na północy i być może nie wiedział, że jego brata już nie ma.

Marusia trafiła do sierocińca. W pokoju były z nią trzy dziewczyny, dwie w tym samym wieku i jedna o dwa lata starsza. Wyjaśniono jej, że starsza dziewczyna zostanie wkrótce przeniesiona do innego pokoju.

Nowe przyjaciółki pokazali Marusi ich codzienne życie: gdzie jest jadalnia, gdzie jest pokój rekreacyjny, gdzie jest biblioteka. Nie pytały, gdzie są jej rodzice i to dobrze, bo Marusia nie była gotowa odpowiedzieć na to pytanie. Za każdym razem jej usta wykrzywiały się, głos zaczynał drżeć, a łzy same płynęły z oczu.

Nieco później przyszła nauczycielka Inna Iwanowna i zabrała dziewczynę do jadalni, ponieważ obiad już minął, a była ona głodna.

Minął miesiąc, Marusia przyzwyczaiła się do rutyny w sierocińcu, nawet zaczęła go lubić. Czasami pozwalano dziewczętom chodzić po mieście w pojedynkę. Marusia zaczęła spać nocami i prawie przestała płakać w poduszkę z tęsknoty po mamie i tacie.

Pewnego dnia starsze dziewczyny zaczęły ją prowokować.

- Twoi rodzice cię zostawili, bo jesteś okropna, ha, ha, ha!

- To nieprawda - zawołała Marusia - zginęli.

- Uciekli przed tobą, żeby cię nie widzieć - śmiały się dziewczyny.

- Nie, zginęli, rozbili się w samochodzie - krzyknęła Marusia.

Potem zaczęła płakać mocniej, a potem nagle straciła przytomność.

Marusia obudziła się w pokoju na łóżku, obok niej siedziała pielęgniarka i jedna z jej współlokatorek z pokoju.

- Obudziłaś się? Czy coś boli? - zapytała pielęgniarka.

- Kręci mi się w głowie - szepnęła Marusia.

- No cóż, nic dziwnego. Mocno uderzyłaś się w głowę, kiedy straciłaś przytomność - kobieta delikatnie pogłaskała ją po głowie.

- Pamiętam że płakałam - powiedziała dziewczyna.

- Połóż się, nie wstawaj, inaczej twój stan może się pogorszyć - powiedziała pielęgniarka i wyszła.

Późnym wieczorem do pokoju Marusi przyszły te same dziewczyny, które się z niej śmiały.

- Przepraszamy, chciałyśmy zażartować, nie sądziłyśmy, że tak się stanie - powiedziała przepraszająco jedna z nich.

- Nic się nie stało - szepnęła Marusia.

- Jak masz na imię? - zapytała inna dziewczyna.

- Marusia.

- Wybaczysz nam? Naprawdę nie chciałyśmy cię tak urazić, nie wiedziałyśmy o twoich rodzicach, po prostu krzyczałyśmy - powiedziała pierwsza dziewczyna.

- Tak. Wybaczyłam wam - powiedziała Marusia.

Trzy dni później Marusia poczuła się lepiej i pozwolono jej wstać z łóżka. Natychmiast poszła do biblioteki, żeby tam usiąść i poczytać książkę.

W tym samym czasie przyszła jedna z dziewczyn, żeby przeprosić.

- Cześć, mam dla ciebie niespodziankę - powiedziała.

- Jaką? - zapytała Marusia.

- Widziałam w twoich aktach osobowych, że masz wujka i znalazłam jego adres. Dziewczyny i ja napisałyśmy do niego list. W odpowiedzi napisał, że nic nie wiedział o tragedii z bratem i że przyjedzie jak najszybciej i zabierze cię z sierocińca.

- Naprawdę? Czy wujek Misha przyjedzie po mnie? - Marusia była zachwycona.

- Tak! - dziewczyna uśmiechnęła się do niej.

Teraz dni Marusi były rozjaśniane oczekiwaniem na przybycie wuja. Pewnego razu po śniadaniu nauczycielka weszła do pokoju i powiedziała.

- Marusia, przyszli do ciebie.

- Kto?

- Chodź, sama zobaczysz! - nauczycielka nie uchyliła rąbka tajemnicy.

Marusia rozpoznała z daleka ukochanego wuja.

Krzycząc „Misiek!” rzuciła się mu na szyję. Objął dziewczynę, przytulił ją do siebie, po czym odsunął na bok i spojrzał na nią.

- Ależ wyrosła, Maruśka! - powiedział z podziwem - biegnij, pakuj swoje rzeczy, jedziesz ze mną.

Marusia wbiegła do pokoju jak kula armatnia, zebrała kilka swoich rzeczy i pocałowała współlokatorki. Pobiegła do wuja. W połowie coś sobie przypomniała i wbiegła do pokoju starszych dziewcząt.

- Dziękuję Ci! - przytuliła swoją wybawczynię.

- Odchodzisz? - dziewczyna skinęła głową w stronę torby.

- Tak, mój wujek przyjechał po mnie - powiedziała radośnie Marusia i ponownie przytuliła dziewczynę.

Główne zdjęcie: ladywow.pro