Pisarka i podróżniczka spędziła prawie trzy miesiące na otwartym oceanie, ustanawiając nowy rekord świata w wioślarstwie kobiecym bez asysty. Lia Ditton nazywa to, co jej się przydarzyło, „półmaratonem” – w końcu ma przed sobą jeszcze bardziej imponujący cel.

40-letnia Lia Ditton opuściła port w San Francisco w połowie czerwca 2020 roku. Przed nią było 86 dni, 10 godzin, 5 minut i 56 sekund żeglugi przez Pacyfik w drodze do długo oczekiwanego celu – hawajskiej wyspy Oahu. Według podróżnika była to bardzo trudna – zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie – próba, obarczona wieloma niebezpieczeństwami. Ale jej cel został osiągnięty: Lia Ditton została nową mistrzynią świata, pokonała dystans 4 tysięcy kilometrów w łodzi wiosłowej bez asysty!

Wielomiesięczne pływanie poprzedziły cztery lata szkolenia, budowa pływającego statku według specjalnego projektu (potrzebna była lekka, ale dobrze wyważona łodź), badanie trasy i możliwych sytuacji awaryjnych. Lia wyruszyła "lekko", zabierając ze sobą tylko zapas żywności, przeznaczony na 75 dni żeglugi - niskokaloryczne, ale pożywne koktajle, które mogą zastąpić 1-2 posiłki, suszony indyk, orzechy, odwodnione potrawy.

Dziennie można było pokonywać do 48 kilometrów, wiosłując przez 4-6 godzin. Pomiędzy aktywnościami fizycznymi Lia próbowała spać, aby odzyskać siły.

Source: facebook.com

Nie obeszło się bez przygód - kobieta dwukrotnie znalazła się w wodzie wraz ze wszystkimi rzeczami. Po raz pierwszy jej łódź została przewrócona przez ogromną falę, gdy Lia została złapana przez burzę w rejonie Kalifornii. „To była fala wielkości skały, która spadała i spadała, i spadała,– powiedziała podróżniczka w wywiadzie dla The Mercury News. -Nigdy takich nie widziałam. Lawina wody pędziła prosto w moją stronę ”.

Adrenalina pomogła jej dokonać niemożliwego - ponownie wywrócić łódź do góry nogami i wyłowić pożywienie wśród wzburzonych fal.

A według jej własnych słów nie mogłaby tego powtórzyć. Za drugim razem było jeszcze gorzej, bo burza zaczęła się w momencie, gdy spała. Strumień wody dosłownie wyparł ją z łodzi - ale na szczęście tym razem łódź nie przewróciła się i kobiecie udało się ponownie dostać do środka. I choć podróżniczka nigdy nie bała się oceanu, w takich momentach zaczęło jej się wydawać, że nie zdoła wydostać się z tej wyprawy żywa. Lia starała się nie myśleć o tym, jak daleko jest ziemia. Gdyby potrzebowała pomocy, musiałaby poczekać na ratorników co najmniej jeden dzień – a w tym czasie w oceanie wszystko może się wydarzyć.

Source: facebook.com

Kolejnym wyzwaniem było spotkanie z rekinami. W ciągu dziesięcioleci podróży Lia nigdy nie widziała drapieżnika tak blisko. Jeden z rekinów zaczął w nocy taranować łódź, próbując złapać stłoczone wokół niej ryby. Innym razem Lia była świadkiem polowania drapieżnika na dużego tuńczyka - oba mogły obrócić jej łódkę w sekundę. Podczas trzeciego spotkania rekin krążył wokół łodzi, oceniając możliwość ataku.

„Potrzebowałam, aby rekin odpłynął i musiałam go do tego przekonać, – mówi Lia w filmie nakręconym przez Inside Edition. - Gapiłem się na niego, a on - na mnie. Wydawało się, że rozumie, o co prosiłam, i odpłynął”.

Source: facebook.com

Chociaż Lia pływała zupełnie sama, nie czuła się samotna. Kobieta prowadziła bloga, na którym opowiadała o wszystkim, co się z nią dzieje, rozmawiała z subskrybentami, a w chwilach dużego stresu otrzymywała fachową pomoc – z podróżnikiem zawsze kontaktowali się psycholog sportowy, meteorolog i inni konsultanci. Ponadto ocean zainspirował ją do pisania. Potężne fale, wspaniałe zachody słońca, ogromna tęcza odbijająca się w szklanej tafli – te chwile na zawsze pozostaną w pamięci kobiety. „Teraz rozumiem, dlaczego ocaleni z katastrofy zaczynają wierzyć w Boga. Panuje tu bardzo potężna siła, która tylko istnieje na świecie. A kiedy stajesz z nią twarzą w twarz, zaczynasz wierzyć w cuda,”- mówi Lia.

Source: facebook.com

Ostatnim testem na drodze do upragnionego celu był brak jedzenia. Lia pierwotnie planowała zmieście się w 75 dniach, ale podróż zajęła dodatkowe11 dni. Aby nie zostać całkowicie bez jedzenia, Ditton zaczęła jeść z wyprzedzeniem bardziej racjonalnie, zmniejszając ilość przyjmowanego jedzenia. Takie podejście pomogło jej uniknąć głodu.

Po prawie trzech miesiącach żeglugi Lia w końcu dotarła do swojego ostatecznego celu - Waikiki Yacht Club na wyspie Oahu. Kobieta była zdumiona, jak wiele osób spotkało ją na plaży. Zawodniczkę czekała niespodzianka – wiadomość, że udało jej się pobić rekord świata. Z tej okazji podróżniczka po raz pierwszy od dłuższego czasu mogła napić się szampana i odpocząć. Jednak nie planowała długiego odpoczynku. Lia Ditton postanowiła rozpocząć przygotowania do nowej podróży – tym razem z Japonii do San Francisco. Będzie musiała przebywać w oceanie dwa razy dłużej i pokonać dystans 8000 kilometrów. Nikt na świecie tego jeszcze nie zrobił - a Lia jest gotowa, aby zostać pierwszą.

Główne zdjęcie: google.com