Pewnego dnia w mieszkaniu młodej kobiety zakwitł kaktus. Wcześniej przez cztery lata stał na parapecie, wyglądając niezbyt atrakcyjnie, a tu nagle niespodzianka. To dziwne, że mają mnie za złośliwą, bezduszną kobietę - pomyślała. To nieprawda, u takich osób nawet kaktusy nie kwitną.

Myśląc o kwitnącym kaktusie, przypadkowo nadepnęła na stopę ponurego mężczyzny w metrze. Na jego uwagę nie krzyknęła ze zwykłą obrażoną miną: „Ach, jeśli jesteś takim arystokratą, to korzystaj z taksówki!”, tylko się uśmiechnęła:

- Proszę się na mnie nie gniewać, nie mam się czego trzymać, jeśli Pan chce, proszę też nadepnąć mi na nogę i zapomnijmy o tym.

Ponury mężczyzna połknął to, co miał zamiar wypowiedzieć na jej temat. Potem wysiadł na swojej stacji i kupując gazetę, zamiast nakrzyczeć na sprzedawczynię, która pomyliła się w liczeniu reszty, nazywając ją głupią krową, powiedział:

- Nie szkodzi, proszę policzyć jeszcze raz, z rana też nie jestem dobry z matematyki.

Sprzedawczyni, która nie spodziewała się takiej odpowiedzi, rozczuliła się i oddała bezpłatnie dwa stare czasopisma i stos starych gazet emerytowi, który był stałym klientem, uwielbiającym czytać prasę, ale codziennie kupował tylko jedną najtańszą gazetę. Oczywiście niesprzedany towar trzeba było spisać na straty, ale każde reguły można obejść.

Zadowolony staruszek wrócił do domu z dużą ilością gazet i czasopism. Kiedy spotkał sąsiadkę z góry, nie obdarzył jej codziennym zbesztaniem „twoje dziecko tupie jak słoń, należy lepiej wychowywać”, ale spojrzał na nią i zdziwił się:

- Jak twoja córka urosła. Nie wiem czy jest bardziej podobna do ciebie czy do ojca, ale będzie piękna, to na pewno.

Sąsiadka zaprowadziła dziecko do przedszkola, przyszła do pracy i nie nakrzyczała na głupią kobietę, która była umówiona do lekarza na wczoraj, ale przyszła właśnie dziś, tylko powiedziała:

- Proszę się nie denerwować, ja też czasem zapominam o różnych sprawach. Proszę usiąść na chwilę, a ja zapytam lekarza, czy może panią przyjąć.

Kiedy starsza kobieta przyszła do doktora, nie zażądała bardzo skutecznego, ale niedrogiego leku, który mógłby natychmiast wyleczyć chorobę, grożąc skargą do wszystkich władz, aż do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, ale westchnęła i powiedziała:

- Nie jestem całkowicie pozbawiona rozumu, zdaję sobie sprawę, że na starość nie ma lekarstwa, ale proszę mi wybaczyć, panie doktorze, że ciągle przychodzę do pana, jak do pracy.

Natomiast lekarz, wracając wieczorem do domu, nagle przypomniał sobie o tej starszej kobiecie i zrobiło mu się jej żal. Nagle pomyślał, że życie szybko mija i pod wpływem nagłego impulsu zatrzymał się w najbliższym sklepie, kupił bukiet kwiatów, tort i pojechał w zupełnie innym kierunku. Podjechał pod dom, wszedł na trzecie piętro i zapukał do drzwi.

- Pomyślałem sobie, po co zachowujemy się jak dzieci bawiące się w piaskownicy? Kupiłem ci tort, ale przypadkowo położyłem na nim swoją teczkę i się pogniótł. Ale to nic nie szkodzi, nie wpłynie to na smak. Kupiłem ci też kwiaty, ale trochę się zgniotły przez tę samą teczkę. Ale może coś da się z tym zrobić?

- Pewnie, że się da, - powiedziała, - będziemy je reanimować. A ja mam nowinę. Wyobraź sobie, że obudziłam się dzisiaj, patrzę na parapet i widzę, że zakwitł mi kaktus. Rozumiesz?

Główne zdjęcie: fit4brain.com