Ostatnio natknęłam się na artykuł 57-letniej kobiety. W skrócie: jest zmęczona. Kilka lat temu wyszła za mąż za mężczyznę będącego w tym samym wieku. Spodziewała się, że pięknie się razem zestarzeją, odpoczną, będą się dobrze bawić. Snuła plany na przyszłość - podróże, wycieczki. Jednak okazało się zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażała.
Po pierwsze, małżonek nie chciał nic robić w domu. Rozrzucał swoje rzeczy, odmawiał mycia podłóg, wymagał dbania o jego posiłki. Pewnym usprawiedliwieniem jest to, że mieszkali w jego mieszkaniu, gdyż kobieta wynajmowała własne mieszkanie. Mimo to miała o wiele więcej spraw na głowie. Jednak dopiero po jakimś czasie zwróciła na to uwagę.
Jednak wszystko się zmieniło gdy w domu pojawił się wnuk męża. Wnuk był pierwszoklasistą, został przekazany przez rodziców pod opiekę dziadka, który odpowiednio powierzył go swojej żonie.
Wiadomo, co to znaczy mieć dziecko, które chodzi do pierwszej klasy. Trzeba z nim spacerować, gotować dla niego, odrabiać razem lekcje. Kobieta nie chciała wszystkich tych kłopotów, nawet nie miała własnych dzieci. Natomiast teraz postrzega cały ten kłopot jako prawdziwy ciężar.
Jej życie od czasu ślubu nie zmieniło się na lepsze, lecz tylko się pogorszyło. Więcej obowiązków domowych, mniej czasu dla siebie, cudzy wnuk, a gdyby mąż zaczął mieć problemy zdrowotne? Kobieta coraz częściej myśli o rozwodzie.
Pokazano mi ostatnio kilka statystyk - według nich starszym kobietom trudniej jest znaleźć partnera. Zobacz ile niezamężnych kobiet jest po 50-tce. Zastanawiam się, czy one rzeczywiście tego potrzebują? Aby mieć kolejny problem?
Główne zdjęcie: lime.energy