Przestałam znajdować wspólny język z własną córką. Kiedy z nią rozmawiam, to mam wrażenie, że słyszę swatkę, ponieważ ostatnio moja córka próbuje ją naśladować. Wcale mnie to nie dziwi. Swaci nie żyją dla siebie. Całe życie poświęcili synowi, a teraz wszystko robią dla jego rodziny. Ja mam zupełnie inne podejście do tego co się dzieje.
Wychowałam córkę sama, bez męża. Mama czasem mi pomagała, ale zawsze powtarzała, że to nie należy do jej obowiązków, więc w każdej chwili wszystko może się skończyć, a ja nie powinnam brać tego wszystkiego za pewnik. Na początku czułam się urażona, ale potem zdałam sobie sprawę, że moja matka miała rację.
Wychowała mnie, dała mi wykształcenie i pomogła mi na samym początku, ale nie ma obowiązku utrzymywać mnie przez całe życie. Zrozumiałam to i zaakceptowałam. Kiedy moja córka stała się dorosła, powiedziałam jej to samo. Jestem gotowa pomagać, wspierać i tak dalej, ale powinna wziąć pod uwagę, że ja też mam swoje plany, zainteresowania i zachcianki, więc należy się z tym liczyć.
Nasze relacje z córką były dobre, zanim wyszła za mąż. Tak naprawdę przez pierwszy rok małżeństwa wszystko było w porządku. Ale potem zaczęły się pewne problemy. Rzecz w tym, że mam całkowicie inne podejście. Swaci poświęcają się dzieciom i wnukom. Dają im wszystko co najlepsze.
- Wszyscy mówią mi, że powinnam zrobić sobie implanty, ale ja wolę oddać pieniądze dzieciom, żeby miały z czego żyć. Poradzę sobie, będę jadła owsiankę - mówiła dumnie swatka.
Nie mogłam zrozumieć z czego jest dumna. Dzieci są dorosłe, powinny radzić sobie same, a nie liczyć na to, że rodzice będą odmawiać sobie wszystkiego, by je zadowolić. W przypadku swatów było tak, że się poświęcali, ale w taki sposób, by wszyscy o tym wiedzieli, że pomagają dzieciom. Wydawało mi się to dziwne, ale nie wtrącałam się.
Jednakże nie wiedziałam, że mają tak ogromny wpływ na moją własną córkę. Obserwowała „wyczyny” swoich teściów i zaczęła wymagać tego samego ode mnie. Chociaż doskonale rozumiała, że w naszej rodzinie jest zupełnie inaczej. Zimą swatka trafiła do szpitala, a córkę i zięcia zaproszono w gości. Teść miał zaopiekować się wnuczką, ale musiał pilnie jechać do pracy. Młodzi ludzie zwrócili się o pomoc do mnie.
Nie mam nic przeciwko temu, żeby zaopiekować się wnuczką, ale zrobili to na ostatnią chwilę. Miałyśmy z przyjaciółką już kupione bilety na koncert. Z powodu tego, że za kilka godzin zaczynał się koncert, nie zamierzałam niczego zmieniać. Powiedziałam o tym córce.
Bardzo się na mnie obraziła i powiedziała, że gdyby teściowa nie była chora, to rzuciłaby wszystko, żeby spędzić czas z wnuczką, a ja jestem egoistką i myślę tylko o sobie. Oczywiście, gdyby sytuacja była zupełnie inna i od tego zależałoby życie i zdrowie bliskich osób, odwołałabym wszystko.
Jednak córka z zięciem chcieli odpocząć, ja również chciałam się dobrze bawić. Dlaczego miałabym zmieniać swoje plany z powodu ich zachcianek? Swatka również była niezadowolona, więc odbyłyśmy z nią rozmowę. Oni są młodzi, chcą bawić się, a ja powinnam chyba już zarezerwować sobie miejsce na cmentarzu, gdyż po co mam cieszyć się życiem.
Ostatnio moja córka dowiedziała się, że jadę nad morze. Oszczędzałam pieniądze przez cały rok, zarezerwowałam już hotel i kupiłam bilety, a za tydzień jadę nad morze. Jednak moja córka była wściekła, miała do mnie pretensje.
- Czy nie będziesz miała wyrzutów sumienia, że jedziesz nad morze, podczas gdy twoja córka i wnuczka męczą się w mieście? - Była oburzona, a nawet wściekła.
Moja córka powiedziała, że ten wyjazd nad morze jest im bardziej potrzebny, że muszę oddać im pieniądze, gdyż tak należało postąpić, nawet jej teściowa postąpiłaby tak samo. Ma wspaniałą teściową, niech robi co chce, ale ja zrobię po swojemu. Córka już nie jest na urlopie macierzyńskim, od roku pracuje, jej mąż również. Mieszkanie należy do nich, więc nie muszą spłacać kredytu hipotecznego.
Nie zgadzam się z tym, że muszę oddać swoje pieniądze i zrezygnować z wakacji. To moje pieniądze, które zarobiłam i zaoszczędziłam. Niech moja córka i jej mąż zaczną ciężej pracować, żeby coś osiągnąć, ponieważ są przyzwyczajeni do tego, że rodzice zięcia za bardzo się poświęcają.