Narzeczona dała mu w prezencie szczeniaka owczarka niemieckiego. Dopiero co wrócił z wojska: przystojny, w dobrej kondycji fizycznej, dziewczęta nie spuszczały z niego wzroku. A narzeczona doczekała się.

Wzięli ślub, na co było czekać?

Zamieszkali we trójkę z pieskiem.

Szczeniaka nazwał Lesza, jak swojego przyjaciela z wojska.

Po czerech latach para zrozumiała: wszystko układa się dobrze. Córka rośnie, kariera się rozwija, w rodzinie panuje szacunek. Młodej matce już się skończył urlop macierzyński. W latach 90-ch babcie opiekowały się wnukami, bo jeszcze nie było popularne jeżdżenie do tureckich kurortów. Babcia uwielbiała wnuczkę i opiekowała się psem.

I bardzo dobrze.

Póki dziecko spało, psa było nie widać i nie słychać. Pies szczekał tylko na komendę, był mądry – znał wszystkie polecenia. Pomagał babci: pod jego opieką można było zostawić wózek w podwórku, dziewczynkę w piaskownicy i pobiec do sklepu wiedząc, że nikt dziecka nie skrzywdzi.

Czasami dziewczynka chorowała. Wtedy matka brała zwolnienie lekarskie i sama opiekowała się dzieckiem. Babcia też potrzebowała odpoczynku i chwili żeby załatwić swoje sprawy. Jednak czasami matka musiała na chwile pójść do pracy. Ufali psu, jak sobie: dziewczynka mogła spędzić godzinę-dwie w jego towarzystwie i bez dorosłych.

Niestety czasem mogą się zdarzyć przykre rzeczy. Pewnego dnia do mieszkania weszli rabusie mówiąc, że są fachowcami i muszą coś naprawić.

Metody mieli proste: przeglądali wszystkie drzwi w klatce i znajdowali najprostsze zamki do otwarcia. Dzwonili do drzwi i prosili mieszkańca o klucz do strychu. Jeżeli nikogo nie było, rabusie otwierali drzwi i włamywali się.

W ten sam sposób weszli do mieszkania, w którym była mała dziewczynka. Zadzwonili, ale nikt im nie otworzył. Kiedy prawie włamali się, dziewczynka zapytała:

- A kto przyszedł?

- Dziewczynko, powiedz nam, czy rodzice są w domu?

- Nie, nikogo nie ma.

- Oj, musimy im przekazać torebkę, kiedy wróci mama?

- Mama dopiero za kilka godzin, a tata wieczorem…

- Dlaczego jesteś w domu sama?

- Nie jestem sama, ze mną jest Lesza. – odpowiedziała dziewczynka.

- A ile macie lat?

- Mam 3 lata, a Lesza 4.

- Otwórz nam drzwi – poprosili oszuści – zostawimy torebkę i pójdziemy…

Dziewczynka odmówiła, mama nie pozwalała otwierać drzwi nieznajomym.

Oszuści byli zdecydowani, przecież chyba nie na marne poświęcili tyle sił i czasu? Postanowili włamać się do mieszkania.

Czteroletni Lesza już czekał na nich. Czekał na właścicielkę, ale nieznajomych nie lubił. Zrobił tak, jak nauczyła jego właścicielka: dziewczynkę trzeba bronić i opiekować się ją.

Rabusie krzyczeli tak, że zbiegli się wszyscy sąsiedzi. Złodzieje ucieszyli się kiedy przybyła policja – zabierzcie tylko psa, błagali. Jeden z nich uciekł, drugi został pogryziony. Uciekiniera łatwo znaleziono. Pies nikogo nie puścił do dziecka: ani policji, ani sąsiadów, dopóki mama nie wróciła.

Główne zdjęcie: optim1stka.ru