Bajka skończyła się tuż po ślubie.

- Wstawaj wcześniej niż mąż, zrób mu śniadanie i pomóż mu zebrać się do pracy - powtarzały Alicji od małego mama i babcia.

Alicja przeciągnęła się w ciepłym łóżku, pocałowała śpiącego męża i westchnęła: wcale nie chciało jej się wstawać. Oczywiście, szkoda było, że miesiąc miodowy spędzali w domu. No cóż, może w przyszłym roku uda im się zaoszczędzić, by móc pojechać nad morze...

Pamiętając o obietnicy, którą złożyła sobie przed ślubem, że będzie dobrą żoną dla Mateusza, Alicja wstała z łóżka i poszła do kuchni by przygotować śniadanie.

Usmażyła cienkie naleśniki, zrobiła omlet z szynką. Zaparzyła herbatę z miętą w pomarańczowym czajniczku i wyciągnęła z lodówki dżem truskawkowy.

Było słychać budzik. Ciągle dzwonił... Mateusz z trudem wstawał rano.

- Mati, kochanie, wstawaj, bo spóźnisz się do pracy! - dotknęła czule męża. Mateusz coś wymamrotał. Znowu zadzwonił budzik.

- Mati, wstawaj! - Alicja powiedziała stanowczo i wyszła z pokoju.

Mateusz raczył wstać za dwadzieścia minut - śniadanie stygło.

- Dlaczego mnie nie obudziłaś? - powiedział niezadowolony Mateusz. - Teraz na pewno się spóźnię.

Spojrzał na śniadanie na stole, zmarszczył się i powiedział „Nienawidzę jajek na śniadanie” i poszedł do łazienki, gdzie przez kolejne piętnaście minut golił się i mył włosy.

Podczas jego nieobecności Alicja zdążyła ugotować kaszę manną. Zaspany, niezadowolony Mateusz znów zaczął marudzić:

- Dlaczego karmisz mnie jedzeniem dla przedszkolaków?! Zapamiętaj, że ja tego nie jem! Lepiej założyłabyś coś innego - spotyka męża w szlafroku!

Mateusz w pośpiechu zjadł kilka naleśników i wyszedł do pracy, narzekając na żonę. Alicja stała przy oknie, połykając łzy, obserwując odjeżdżający samochód. Nie miała odwagi postawić się mężowi. W końcu babcia uczyła ją, że mąż ma zawsze rację...

Alicja zostawiła męża dopiero po piętnastu latach. Można nawet powiedzieć, że uciekła pod osłoną nocy, gdy pijany Mateusz, zmęczony ciągłym biciem żony na oczach przerażonego syna, położył się spać.

Wiedza przekazana przez babcię z jakiegoś powodu nie działała w rzeczywistości - może Alicja robiła coś źle? Po raz kolejny zadała sobie to pytanie i nie znalazła na nie odpowiedzi.

Przyszła do mojego domu w nocy, razem z synem i kotem. Ogromny siniak na jej twarzy zmieniał kolor na fioletowo-różowy.

- Nie chcę umierać! - wyszeptała - brakowało jej też jednego zęba.

Alicja mieszkała u nas przez około miesiąc, aż znalazła nową pracę i wynajęła mieszkanie. W tym czasie rozmawiałam przez telefon z rodziną Mateusza, którzy domagali się, aby Alicja wróciła:

- Ech, takiego mężczyznę obraziła. Inteligentnego, przystojnego, każda kobieta chciałaby z nim być... Niech nie robi z siebie idiotki i wraca.

Mateusz nigdy nie zadzwonił. I dobrze…

Główne zdjęcie: brainum