Opowiem trochę o moim pierwszym mężu. Oboje wywodzimy się ze skromnych rodzin, ja nie dostałam nic od rodziców (wynajmowaliśmy), a on odziedziczył mieszkanie po zmarłym ojcu. Ten już dawno temu rozwiódł się z teściową i zostawił ją samą z dzieckiem. Wcale się nie dziwię. Mi też było trudno się z nią dogadać.
Za każdym razem, gdy przychodziła mnie odwiedzić, wywracała cały dom do góry nogami. Podchodziła do komody lub szafki i jak w perfekcyjnej pani domu przesuwała palcem po górnej półce, próbując znaleźć kurz. Z czasem nauczyłam się robić generalne porządki przed jej przyjściem, tak aby na meblach nie została ani drobinka kurzu.
Szczególną przyjemność sprawiało jej mówienie synowi, że ma mnie za bałaganiarę. Nie lubiła mojego jedzenia, nie podobały jej się ubrania, które kupowałam swoim dzieciom. Według niej wszystko było albo kiepskiej jakości, albo brzydkie. Nie miałam siły tego znosić, ale milczałam ze względu na męża.
Jak zostałam wdową
Mój pierwszy mąż bardzo kochał i szanował mamę, zawsze jej pomagał, dzwonił prawie codziennie. Jeśli pilnie potrzebowała worka ziemniaków, wstawał rano przed pracą i jechał na targ.
Jeśli potrzebowała zawieźć coś do domu, natychmiast odwoływał wszystkie sprawy, które miał do załatwienia. Na początku nawet podobała mi się ta cecha w nim - zawsze traktował zarówno matkę, jak i mnie z ogromną troską. Czego nie można powiedzieć o mojej teściowej.
W mojej historii nie ma nic dziwnego, wśród moich znajomych też są takie teściowe. Dzieje się tak, gdy kobieta ma tylko jednego syna. Jest jej dzieckiem, przyjacielem i rekompensatą za mężczyznę jej życia.
W rezultacie jest gotowa zrobić wszystko, aby nie dać mu nawet najmniejszej okazji do rozstania. Wszystkich innych synowych z powodzeniem się pozbyła, ale na mnie jej sztuczki nie zadziałały.
Michał, tak miał na imię mój mąż, miał bardzo stresującą pracę, z nieregularnymi godzinami pracy. Z biegiem lat nabawił się nadwagi z powodu problemów z nerkami. Oczywiście teściowa obwiniała mnie i moje gotowanie za jego problemy zdrowotne. W końcu jego serce nie wytrzymało obciążenia.
Prawdziwe oblicze teściowej
Ciekawe, co w takiej sytuacji zrobiła ta kobieta? Absolutnie nic. Organizacja pogrzebu i stypy spoczywała wyłącznie na mnie, ponieważ ona jest biedną emerytką, której można tylko współczuć. Musiałam szukać wsparcia u naszych przyjaciół. Dobrze, że mieliśmy z Michałem bliskich ludzi, bo inaczej nie wiem, jak bym to przetrwała.
Nie mieliśmy jakichś bardzo dużych kredytów, ale wystarczająco, żebym poszła do drugiej pracy. W dzień byłam pielęgniarką w szpitalu, a w nocy dyżurowałam w poradni onkologicznej. Powoli spłacałam kredyt za samochód i edukację dzieci.
Najstarszy syn wyprowadził się, jak tylko mógł i pomagał pieniędzmi z pracy na pół etatu. A najmłodszy został w domu i nadal pomaga mi we wszystkim. Jestem bardzo dumna z naszych dzieci, Michał też byłby dumny.
Moja teściowa, dowiedziawszy się o pożyczkach, nie mrugnęła okiem. Ale zaczęła mniej ingerować w nasze życie, dzwoniła już tylko w święta i urodziny. Prawie zapomniałam, że kiedyś miałyśmy tak napięte stosunki. Najlepiej, gdyby tak zostało, ale potem o sobie przypomniała.
Mój kolega ze szpitala, starszy chirurg, umawiał się ze mną już dłuższy czas. Ma córkę w tym samym wieku co ja, dogadują się jak siostry. Ja mam 42 lata, on 48. Pewnego wieczoru usiedliśmy z kubkiem herbaty, aby porozmawiać o związkach, a on powiedział: "Wcale nie jesteśmy tacy starzy. Pobierzemy się?" Po raz pierwszy od dawna poczułam się szczęśliwa.
Drugi ślub
Ustaliliśmy datę i postanowiliśmy zaprosić tylko bliskich przyjaciół i rodzinę. Pomyślałam, że dobrze byłoby zaprosić babcię moich dzieci, ale to był błąd... Kiedy dowiedziała się, że mój narzeczony i ja zamierzamy sprzedać nasze mieszkania, aby zbudować duży dom, zrobiła prawdziwą awanturę i zażądała swojej połowy.
Najbardziej zabolało ją to, że pieniądze z mieszkania zapisanego przez jej syna przeznaczę na budowę domu, w którym zamieszkam z innym mężczyzną.
Kiedy zapytałam ją, dlaczego nigdy wcześniej nie rościła sobie praw do mieszkania, powiedziała, że było jej żal wnuków. Ale teraz są już dorośli, a mnie najwyraźniej o szczęściu osobistym myśleć nie wolno. W marzeniach mojej teściowej prawdopodobnie na zawsze pozostałam wdową.
Ta kobieta przyprawia mnie o dreszcze. Dzieci też są w szoku, że ich babcia się tak zachowuje, nie chcą teraz z nią rozmawiać. Oczywiście nie zapomniały, jak mnie poniżała i strofowała na ich oczach, gdy były jeszcze bardzo małe. Teraz są całkowicie po mojej stronie.
Przyszłemu mężowi jeszcze nic nie powiedziałam, nie chcę przyćmiewać nadchodzących świąt. Właśnie przygotowuje wszystkie formalności związane z budową. I nie wiem, czy powinnam mu mówić, bo to niczego nie zmieni. Ale teraz wiem dokładnie, kogo nie zapraszać na wesele.
Główne zdjęcie: life