Razem z mężem całe życie mieszkaliśmy na wsi. W rzeczywistości nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać. Miasto jest oddalone o godzinę jazdy samochodem. Są tam sklepy, szkoła. Nie ma teatru, ale wiesz, nie jest to dla nas bardzo istotne. Ale czyste powietrze i nie boli głowa od hałasu samochodów. Podoba nam się tu.

Zdajemy sobie jednak sprawę, że nasza córka nie jest zbytnio zainteresowana takim życiem. Jak większość młodych ludzi, woli mieszkać w mieście. Nowe znajomości, więcej możliwości, zgiełk. Mogę to zrozumieć. Młodość. Kiedyś to się zmieni, ale na razie porozmawiajmy o czymś innym. Od 12 lat budujemy dom. Z materiałów dobrej jakości. Z działką.

Pomysł jest taki, by można było prowadzić niewielkie gospodarstwo rolne i cieszyć się życiem. Nie za duży dom, żeby zaoszczędzić na ogrzewaniu. Ale też nie za mały - to nie mieszkanie w mieście, gdzie wysokość sufitu wynosi 2 metry. To jest nasz wymarzony dom.

Już prawie go zbudowaliśmy. Pozostały tylko prace wykończeniowe. Przywieziemy meble i możemy się wprowadzać. Oboje z mężem długo na to czekaliśmy.

Przez cały ten czas oczywiście nie mieszkaliśmy na ulicy. Przygarnęli nas teść i teściowa. Mój mąż jest jedynakiem w rodzinie, więc nawet się z tego cieszyli. Lubię zajmować się domem i ciężko pracować. Mój mąż pracuje i stara się pomagać ze wszystkim, czego jego ojciec nie jest w stanie zrobić. Oto jak wygląda nasze życie.

Córka pojechała do miasta by studiować. Była z tego powodu bardzo szczęśliwa, zwłaszcza że ich akademik został niedawno odnowiony. Nie ma tam już karaluchów. Wszystko jest dobrze, wręcz wspaniale. Tak było do niedawna.

Nierozsądne dzieci

Nasz problem jest następujący. Studenci, jak wszyscy wiemy, uważają siebie za dorosłych. Do tego bardzo inteligentnych. O wiele mądrzejszych niż ich rodzice ze wsi, którzy całe życie pracowali na roli i mają odciski na dłoniach. Młodzi ludzie nie wiedzą, jak się kontrolować i nie ulegać chwilowym namiętnościom.

Nasza córka, Natalia, jest w drugim miesiącu ciąży. Przynajmniej przyszły ojciec nie uciekł i niczemu nie zaprzecza. Mówi, że chce się ożenić z Natalią, Kto się temu sprzeciwia? Jedynym problemem pozostawało to, gdzie będą mieszkać. Oczywiście nie mogą mieszkać w akademiku. Nie mają pieniędzy na wynajęcie mieszkania. Więc co im pozostaje?

Zgadza się, nasz dom. Poświęcamy się dla naszych dzieci. Nie pozwalamy sobie na to, czego pragniemy, tylko po to, by naszym dzieciom było lepiej. Jestem pewna, że wielu rodziców chętnie pozwoliłoby młodej parze zamieszkać w nowym domu. Tyle że jest pewien problem.

Rodzice przyszłego zięcia również mieszkają na wsi. Niedaleko nas, w sąsiedniej wiosce. Chcą zorganizować przyjęcie weselne. Chcą dać im samochód i pokryć wszystkie koszty związane z przyjęciem weselnym. Tyle że mają jeden warunek. Musimy przepisać dom na młodych. W końcu nowy dom oznacza nową rodzinę. A jak inaczej? Jeśli młoda rodzina będzie chciała przeprowadzić się do miasta, to w porządku: zamieszkamy tam, tak jak chcieliśmy od samego początku, a oni będą wiedzieć, że w razie czego mają gdzie mieszkać.

Zastanawiam się tylko, „w razie czego” - co tak naprawdę oznacza? Cóż. Jesteśmy z mężem po sześćdziesiątce i jesteśmy już trochę zmęczeni. Teściowie są przemiłymi ludźmi i nie mogę powiedzieć o nich złego słowa. Ale mieszkanie w jednym domu z rodzicami mojego męża przez tyle lat to już przesada. Nawet jeśli mają duży dom. Ale my jesteśmy dorosłymi ludźmi.

Remont w nowym domu

Musieliśmy uzbroić się w cierpliwość, aby zrealizować marzenie o własnym domu. Zainwestowaliśmy ogromną ilość wysiłku i pracy. Wszystko po to, by przepisać go młodemu człowiekowi, którego ledwo znamy, tylko dlatego, że niedługo mają się urodzić wnuki? Może nie powinnam tak mówić, ale nie zgadzam się na to. Nawet moja teściowa się ze mną zgadza. Wie, przez co przeszliśmy z jej synem.

W dzisiejszych czasach młodzi ludzi inaczej podchodzą do pewnych rzeczy. Chcesz zdobyć wykształcenie? Są akademiki. Mama i tata mogą przepisać na ciebie dom. Za naszych czasów wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Do miasta jeździliśmy tylko wtedy, gdy musieliśmy coś załatwić, albo kiedy było święto.

Ale na razie decyzja nie została podjęta, choć wszyscy próbują wywierać na nas presję. Swatowie naciskają, jakby ich zdanie było decydujące. Ich syn również. Nasza córka nic nie mówi, ale doskonale zdaję sobie sprawę czego oczekuje. Jedynymi, którzy naprawdę nas wspierają, są rodzice męża i być może sąsiedzi.

Niemniej jednak czas ucieka i należy podjąć decyzję. Zrezygnować z naszych marzeń i zostawić wszystko tak, jak jest, nadal mieszkając z rodzicami mojego męża. Albo zrobić to po swojemu, ale zniszczyć relacje z córką, a później z wnukami. Tak czy inaczej, nic dobrego z tego nie wyniknie. Jeszcze kilka miesięcy temu wszystko było w porządku i byliśmy tacy szczęśliwi.

Główne zdjęcie: life