Wyszłam za mąż, gdy miałam 25 lat. Byliśmy w sobie szalenie zakochani. Myślałam, że to miłość na całe życie. Rok po ślubie urodził nam się syn. Życie jak w bajce. Tak było przez kilka lat, a potem bajka się skończyła. Mąż zaczął mnie okłamywać, a potem zdradzać. Znosiłam to przez długi czas, gdyż nie chciałam, aby mój syn dorastał bez ojca. Ale w pewnym momencie moja cierpliwość się skończyła.

Wróciłam do rodziców z 5-letnim dzieckiem. Grzegorz nie był szczególnie zmartwiony, szybko znalazł sobie nową kobietę. Po rozwodzie wyjechał za granicę i się więcej nie odzywał. Z synem nie komunikował się. Ogólnie rzecz biorąc, zniknął z naszego życia na 20 lat. Wychowywałam syna sama, moi rodzice wcześnie odeszli.

Mój syn Antek po ukończeniu szkoły wyjechał na studia do innego miasta. Przez cały ten czas mieszkał tam, wynajmując mieszkanie. Starałam się mu pomagać. Nie byłam jednak w stanie kupić mu mieszkania. Ale nigdy mnie za to nie obwiniał. Powiedział, że poradzi sobie sam.

Ale ostatnio wszystko się zmieniło. Mój syn postanowił się ożenić. Obecnie ma problemy z pracą, więc nie jest już w stanie wynajmować mieszkania. Ostatnio często zaczął narzekać, że nie ma własnego mieszkania. Dopiero niedawno zrozumiałam dlaczego tak nagle zaczął narzekać. Dowiedziałam się, że wrócił jego ojciec. Nie wiem, jak się odnaleźli, ale nawiązali kontakt. Nie widziałam mojego byłego męża przez 20 lat. Wolałabym go nie widzieć przez kolejne lata.

Powiedział synowi, że przepisze na niego dwupokojowe mieszkanie, które odziedziczył po rodzicach. Był tylko jeden warunek: musiałam ponownie wyjść za niego za mąż i pozwolić mu zamieszkać w moim mieszkaniu. Mój syn przyszedł mnie o to prosić. Powiedział, że i tak jestem sama, po rozwodzie nie potrafiłam znaleźć sobie innego mężczyzny. Dlaczego miałabym mieszkać sama do końca życia?

Tyle że przez ostatnie 20 lat miałam wspaniałe życie. Nie potrzebuję nikogo. Pamiętam, że kiedy byłam mężatką, ciągle zajmowałam się domem, póki mąż balował. Czy jest mi to potrzebne? Mam ustabilizowane i wygodne życie. Tak powiedziałam synowi, ale Antek się obraził. Zaczął krzyczeć, że w ogóle o nim nie myślę. Ani wtedy, gdy odeszłam od męża, ani teraz.

Bardzo mnie to zabolało. Przez całe życie poświęcałam się dla syna. Teraz przychodzi do mnie z absurdalnymi prośbami i obraża się na to, że się z tym nie zgadzam. Czy nie mam racji? Co powinnam teraz zrobić i jak mam pogodzić się z synem?

Główne zdjęcie: life