Od tygodnia przygotowywałam się do jubileuszu. Kilka dni temu skończyłam 60 lat. Starałam się zadbać o wszystko, nie mogłam się doczekać świętowania jubileuszu z rodziną i przyjaciółmi. Postanowiłam świętować w gronie rodzinnym. Mieszkam z młodszą córką, Adą, która ma 30 lat, ale niestety nie wyszła jeszcze za mąż.
Mój starszy syn ma 40 lat i jest żonaty. Chciałam świętować z córką, synem, jego żoną i moją wnuczką. Kupiłam wszystkie potrzebne produkty, ułożyłam menu. Zrobiłam gołąbki, pieczone mięso, kilka sałatek, różne przekąski i tort. Poinformowałam wszystkich, że będziemy świętować w sobotę, tak aby nikt nie miał żadnych planów na ten dzień.
W sobotę nikt się nie pojawił. Zaczęłam dzwonić do syna, ale nie odbierał. Nie wiem, dlaczego tak się stało, ale byłam bardzo smutna. Zamiast tego, by świętować jubileusz, przepłakałam całą noc. Nie mogłam patrzeć na pięknie zastawiony stół, nie mogłam zmusić się do posprzątania wszystkich naczyń.
Poświęciłam na to czas, zrobiłam to dla mojej rodziny, która zachowała się w ten sposób. Ada była jedyną osobą, która pocieszała mnie przez cały wieczór. Nie mogłam tego znieść i w niedzielę postanowiłam sama udać się do syna, aby dowiedzieć się, dlaczego nie przyszedł”. Wychowywałam dzieci sama, odkąd mój mąż wyjechał do pracy za granicę i nagle zniknął.
Rodzice pomogli mi kupić trzypokojowe mieszkanie, więc mieszkaliśmy we trójkę – syn, córka i ja. Gdy syn miał 30 lat, poinformował mnie, że zamierza się ożenić. Pozwoliłam nowożeńcom wprowadzić się do naszego mieszkania. Zajęli jeden pokój, Ada drugi, a dla mnie pozostał pokój przechodni.
Nie było łatwo, ale chciałam, żeby wszystkim było komfortowo. Mieszkaliśmy jako jedna wielka rodzina przez 7 lat, potem urodziła się wnuczka, którą wychowałam praktycznie sama. Kilka lat później zmarła moja teściowa. Nie utrzymywałam z nią kontaktu, nie pomagała mi w żaden sposób przez te wszystkie lata. Ale z jakiegoś powodu zapisała mi w spadku swoje jednopokojowe mieszkanie.
Mieszkanie było w okropnym stanie, więc zrobiłam tam remont. Pomyślałam, że będzie dobrze, jeśli oddam to mieszkanie synowi i jego żonie. Właśnie tak zrobiłam. Od tego czasu mniej się spotykaliśmy, ale zawsze obchodziliśmy święta wszyscy razem.
Ale w najważniejszym dla mnie dniu po raz pierwszy nie pojawili się. Przyjechałam do nich o 10 rano, martwiąc się, że coś się stało. Przyniosłam ze sobą pyszne jedzenie, które przygotowałam dzień wcześniej. Drzwi otworzyła moja zaspana synowa i od razu zapytała, po co przyszłam.
Kiedy weszłam, mój syn jeszcze spał. Potem obudził się i zaproponował herbatę. Od razu zapytałam, dlaczego wczoraj nie przyszli, skoro wszystko uzgodniliśmy. Zapytałam, dlaczego nawet nie odebrali telefonu.
Syn nic nie powiedział, ale synowa postanowiła wyznać całą prawdę. Przez te wszystkie lata miała do mnie pretensje, że oddałam im jednopokojowe mieszkanie, podczas gdy ja zostałam w trzypokojowym. Brakuje im miejsca, przez co nie chcą mieć drugiego dziecka. Nie wiem, co teraz myśleć. Zawsze robiłam, co mogłam dla moich dzieci i dlatego podarowałam im mieszkanie. Tymczasem okazuje się, że nie jest ono wystarczająco duże....
Szkoda, że czasami nie zdajemy sobie sprawy z tak poważnych rzeczy. Ludzie zawsze starają się zadowolić innych, ale nie zdają sobie sprawy, że nie warto liczyć na wdzięczność. Czasem trzeba zadbać przede wszystkim o siebie. Oraz wyciągnąć wnioski.
Zamiast wyrażać wdzięczność, ludzie zaczynają być bezczelni. To bardzo nieprzyjemne, zwłaszcza gdy chodzi o twoją rodzinę, dzieci.