Pozwoliłam mojemu synowi i jego żonie zamieszkać w moim mieszkaniu, kiedy mieli trudny okres w życiu, lecz zaczęli ustalać własne zasady. Nie pozwolę na to, gdyż to moje mieszkanie, więc będzie tak, jak chcę.
Mój syn postanowił się ożenić zanim jeszcze skończył studia. Próbowałam go przekonać by nie podejmował tak pochopnej decyzji, mówiłam mu, że za wcześnie na małżeństwo, trzeba najpierw coś osiągnąć w życiu.
Nie chciał mnie słuchać, gdyż jest już dorosły i wie lepiej. Pomyślałam wtedy, że nie ma problemu, nie będę ingerować w jego życie. Odziedziczyłam mieszkanie po ojcu i przepisałam je synowi, gdzie on i jego żona zaczęli mieszkać zaraz po ślubie.
Owszem, mieszkanie nie było nowoczesne, nie było ładnie wyremontowane, ale można było w nim mieszkać. Mieszkali tam przez rok, a potem ktoś namówił ich do zainwestowania w nieruchomości. Sprzedali własne mieszkanie, do tego jeszcze dołożyli się rodzice synowej, którzy powiedzieli mi, że dobrze byłoby pomóc młodej rodzinie.
Przecież dałam im w prezencie mieszkanie. Mogłam zostawić to mieszkanie sobie i spokojnie żyć na emeryturze, mając dodatkowy dochód. Tym bardziej, że jest to trochę ryzykowne przedsięwzięcie. Zapłacili dużo pieniędzy za mieszkanie, którego nawet nie ma jeszcze na mapie.
Ale dobra, postanowili zainwestować, proszę bardzo, to ich sprawa. Wpłacili wszystkie pieniądze jakie mieli, przeprowadzili się do wynajętego mieszkania i czekali, aż ich mieszkanie zostanie zbudowane. Nie mieli żadnych problemów.
Dopóki nie doszło do pewnej sytuacji. Moja synowa została zwolniona z pracy i nie mogła znaleźć godnej pracy z dobrą pensją, więc ich sytuacja finansowa pogorszyła się. Postanowili zatem wprowadzić się do mnie na jakiś czas.
Oczywiście nie przyjechali tak po prostu z walizkami i nie postawili mnie przed faktem dokonanym. Najpierw zapytali o pozwolenie. Nie mogłam odmówić synowi i pozwoliłam im zamieszkać w moim mieszkaniu.
Ale od samego początku ustaliłam własne zasady. Kładę się spać wcześnie, o 22:00, więc po tym czasie proszę nie hałasować. W ciągu dnia muszę zawsze mieć włączony telewizor. W kuchni nie powinno być brudnych naczyń i zawsze powinno być czysto. Przytaknęli i wydawało się, że się zgadzają.
Na początku wszystko było dobrze, wszyscy przestrzegali ustalonych przeze mnie zasad. Jeśli coś mi nie odpowiadało, zwracałam im uwagę, więc natychmiast reagowali i próbowali to naprawić. Ale potem najwyraźniej im się to znudziło i zaczęli się spierać, wściekać się i ustalać własne zasady.
- Mamo, co znowu? To tylko brudny kubek, umyję go później. Wyłącz ten telewizor, nie można spędzić ani chwili w spokoju! - oburzał się mój syn.
- Dlaczego Pani codziennie sprząta? Niech Pani kupi sobie odkurzacz automatyczny. Poświęca Pani na to tyle czasu, przecież w mieszkaniu jest bardzo czysto - mówiła do mnie synowa.
- Nie musisz wstawać tak wcześnie w weekendy, gdyż tym samym nas budzisz! Jest dopiero 9 rano, a ty już sprzątasz w mieszkaniu - zganił mnie syn.
Każdego dnia coraz więcej narzekali. Pewnego dnia moja cierpliwość się skończyła i kazałam im się spakować.
- Wyrzucisz własnego syna na ulicę z powodu swoich dziwnych zasad? Przecież wiesz, że mamy w życiu trudny okres i potrzebujemy pomocy.
- Ci, którzy potrzebują pomocy, żyją i cieszą się, gdy ją otrzymują, a nie narzekają i ustalają własne zasady. Zwłaszcza, że wspominałam o tym na samym początku.
- Wszystko jasne! Dzięki mamo za pomoc! - Syn był oburzony i zaczął pakować swoje rzeczy.
Pewnie czekał, aż go przeproszę i powiem: „Możecie tu mieszkać i robić co wam się żywnie podoba, a ja będę milczeć”. Otóż nie. Nie wymagałam od nich nic szczególnego. Być może nie czuli się komfortowo, ale ja też nie byłam zadowolona z tego powodu, lecz zaakceptowałam to i pozwoliłam im mieszkać w moim mieszkaniu.
W przeciwieństwie do nich, jestem we własnym mieszkaniu i nie zamierzam się do nikogo dostosowywać, nawet jeśli to mój własny syn. Wiedział, jaki mam charakter i co sądzę o jego żonie.
Niech przeprowadzą się do własnego mieszkania i ustalają tam własne zasady, a ja przyjadę do nich w odwiedziny i będę próbowała ustalać własne. Chciałabym zobaczyć jak na to zareagują.
Główne zdjęcie: planet