Jesteśmy z mężem jeszcze dość młodzi. Ja mam 28 lat, on właśnie skończył 30. Nie mamy dzieci, ale chcemy je mieć w przyszłości. Na razie kariera jest najważniejsza. Jednak teraz dostrzegam pewne problemy w naszym związku.

Od roku po ślubie mieszkamy razem. Mieszkanie jest moje, a właściwie moich rodziców. Tak się złożyło, że wyjechali z kraju na dłuższy czas, a my wprowadziliśmy się do ich mieszkania. Wszystko było zwyczajnie: płaciliśmy razem za czynsz. Na zmianę robiliśmy zakupy spożywcze, co nie do końca mi odpowiadało, ale to przecież drobiazg.

Często słyszałam, jak mój mąż narzeka, że ma za mało pieniędzy. To zrozumiałe: niedawno otrzymał awans i część pieniędzy wydawał na różne kursy i szkolenia. Poza tym lubi dobrze jeść. Mięso, świeże warzywa przez cały rok - zapisał się na siłownię, co oznacza, że musi zupełnie inaczej się odżywiać. Do tego trzeba opłacać samą siłownię i trenera...

Ze względu na to, że jestem drobna, odżywiam się zupełnie inaczej. Owsianka, nabiał, czasem kurczak. Ale jestem do tego przyzwyczajona. Czasami muszę też iść do kosmetyczki. Każda kobieta ma swoje potrzeby.

Problemy zaczęły się stosunkowo niedawno. Moi rodzice powiedzieli mi, że wracają do swojego mieszkania i dobrze byłoby, gdybyśmy zrobili generalne porządki i zastanowili się, gdzie będziemy mieszkać dalej. Nie sądzę, żeby wynajmowanie mieszkania w naszym wieku było dobrym pomysłem. Szkoda wydawać pieniądze.

Oczywiście musieliśmy porozmawiać z mężem. Przy okazji dowiedziałam się wielu nowych dla mnie rzeczy. Po pierwsze, pożyczka lub kredyt hipoteczny nie wchodzą w grę. Zbyt duża odpowiedzialność. Co jeśli jedno z nas straci pracę lub poważnie zachoruje? Wtedy wszystkie nasze pieniądze zniknęłyby.

Po drugie, od dawna wysyła jedną trzecią swojej pensji mamie. Praktycznie odkąd się pobraliśmy. Nie wiedziałam o tym i nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. Widocznie mają jakiś układ, o którym wcale nie muszę wiedzieć. Teraz było zrozumiałe, dlaczego marudził, że brakuje mu pieniędzy.

Po trzecie, miesiąc temu otrzymał kolejny awans. Wydawałoby się, że żona powinna o tym wiedzieć. Ale jego zdaniem to nie powinno mnie obchodzić. Do tego zaczął oddawać matce jeszcze więcej pieniędzy - ciągle obowiązywała jedna trzecia pensji. Od miesiąca zarabiam mniej niż on, ale wciąż wydaję więcej na zakupy. Tyle że to wciąż dla niego za mało!

Kiedy zapytałam go, dlaczego część naszego wspólnego budżetu trafia do jego mamy, podczas gdy my mieszkamy w mieszkaniu moich rodziców, nic nie odpowiedział. Tak po prostu jest. Gdzie mamy mieszkać? Po raz kolejny milczy. Moglibyśmy wynająć mieszkanie w niezbyt dobrej dzielnicy, gdyż jest tam tanio, dużo sklepów i całkiem dobry dojazd do pracy. No jasne.

Cóż. A teraz najlepsza część tej historii. Koniec miesiąca. Skończyły się pieniądze. Pensja dopiero za tydzień, ale to, że nie mam gotówki świadczy o tym, że moje paznokcie będą w okropnym stanie. Dobrze chociaż, że mam pieniądze na opłacenie rachunków za telefon i Internet. Wróciłam do domu z pracy i zaczęłam ogarniać dom. Zajrzałam do lodówki - pustka.

Musiałam coś wykombinować. Jednym słowem, wyciągnęłam wszystkie zapasy kasz, przypraw i innych rzeczy. Do tego znalazłam parówki w zamrażarce, o których zdążyłam już zapomnieć. Trochę ziemniaków. Zrobiłam obiad. To wcale nie smakowało zbyt dobrze, ale dało się przeżyć. Lepiej to, niż zostać głodnym.

Wrócił mój ukochany. Zmęczony po treningu, głodny i niezadowolony. Po około 40 minutach poprosił o obiad. Podałam mu to, co wcześniej przygotowałam. Kasza, puree ziemniaczane oraz parówki. Nie było nic innego. Przecież nie miał czasu wejść do sklepu. Życzę mu smacznego. Zauważyłam, że zaczyna się krzywić. Zapytał mnie, czy to te parówki, które zamierzał wyrzucić. Powiedziałam mu, że tak. Przełknął. Tyle że reszty nie tknął.

Ale po godzinie burczenia w brzuchu mężczyzna, którego kocham, wyszedł z mieszkania. Jak się okazało, pojechał do swojej mamy. Przecież żona nie potrafi przyrządzić żadnego obiadu – nie ważne, że w lodówce nic nie ma. Mama zawsze chętnie przygotuje jedzenie. Nic dziwnego, skoro ma tyle naszych wspólnych pieniędzy.

Teraz myślę o postawieniu mu ultimatum: zostaję z rodzicami, nie pozwolą mnie skrzywdzić. Jeśli chodzi o niego, to niech mieszka ze swoją mamą. Jeden miesiąc i się rozwodzimy. Albo bierzemy kredyt. I kupimy własne mieszkanie. Tak, będziemy musieli zacząć oszczędzać. Tak, dziecko może poczekać. Ale tak zachowują się dorosłe osoby. Nie zamierzam mieszkać z mężczyzną, który zachowuje się jak dziecko. Oto cała historia.

Główne zdjęcie: life