Młoda kobieta postanowiła się porządnie wyspać, ponieważ miała za sobą bardzo ciężki tydzień, podczas którego wiele rzeczy zdarzyło się w jej życiu.

Kobieta miała trudny okres w swoim życiu. Mówią, że po pewnym czasie to się zmienia... Ale to się ciągnęło w nieskończoność...

We wtorek Marta została zwolniona z pracy. Pracowała w tej firmie kilka lat. Ni stąd ni zowąd: „Przepraszamy. Kryzys, nie możemy sobie pozwolić na dodatkowe koszty. Nie będziemy mogli przedłużyć umowy”.

Kobieta myślała, że to zły sen. Obudzi się i wszystko będzie dobrze.

Nagle usłyszała krakanie. To było na tyle głośne, że miała ochotę gdzieś się schować. Kobieta mimowolnie wyjrzała przez okno i zobaczyła go... Kruk siedział na gałęzi, patrząc jej prosto w oczy.

„Co tu się dzieje!” - Marta szepnęła, wybiegając z gabinetu. Tego samego wieczoru Adam przyszedł do kobiety. Spotykali się ze sobą od kilku lat, a wkrótce mieli się pobrać.

- Nie będę owijał w bawełnę, niedługo się żenię. Przepraszam. Tak po prostu się stało.

Znów usłyszała to samo. Marta spojrzała przez okno. Kruk siedział naprzeciwko, wpatrując się w nią. „Czego ty ode mnie chcesz?” - krzyknęła histerycznie.

- Wszystko w porządku? - Adam zapytał, był przerażony.

- Tak! Wynocha stąd! - Kobieta wskazała na drzwi swojemu byłemu narzeczonemu.

W jednej chwili straciła pracę i mężczyznę, którego kochała. „Spać! Muszę trochę odpocząć.

Potem zajmę się resztą”. Kobieta nie mogła się wyspać. Ponownie obudził ją kruk. „Kra, kra” - słychać było wszędzie.

Wyjrzała przez okno i znów zobaczyła tego ptaka. Wyglądało to tak, jakby kruk przez całą noc siedział na gałęzi. „Czego chcesz? Mam cię dość!” - krzyknęła. Kruk nie zwracał uwagi na jej krzyki i kontynuował krakanie. Była 6 rano. Nie udało jej się wyspać...

Kilka godzin później zadzwoniła matka:

- Jak się masz córko? Nie dzwoniłaś ostatnio.

- Źle! - Marta zaczęła płakać i opowiedziała wszystko matce, tak jak wtedy, gdy była dzieckiem. Nie zapomniała też wspomnieć o kruku.

- On cię woła! Jesteś gdzieś potrzebna...

- Mamo, co to za bzdury? Dokąd mam jechać? Kto mnie potrzebuje? Nikomu nie jestem potrzebna!

- Kochanie, przyjedź do mnie. Jutro jest Boże Narodzenie. Będziemy świętować razem!

- Tylko popsuję nastrój tobie i ojcu. Potrzebuje trochę czasu w samotności.

Kobieta poszła do kuchni zrobić sobie kawę. Akurat gdy weszła, znowu usłyszała krakanie. „Na pewno próbuje doprowadzić mnie do szaleństwa” - pomyślała.

W porze obiadowej zadzwoniła do niej dawna koleżanka ze szkoły:

- Marta, w końcu udało mi się do ciebie dodzwonić. Nie znam twojego numeru, tylko stacjonarny znalazłam.

- Cześć, Aga, dawno się nie widziałyśmy!

- Właśnie! Dlatego dzwonię. Przyjedź do mnie na działkę! Postanowiliśmy, że spotkamy się u mnie, cała nasza ekipa. Julia, Werka, Radek...

- W zasadzie nie mam nic do roboty... Dobra, podaj adres!

Marta korzystała z nawigacji. Do celu podróży było jeszcze 15 kilometrów. Na początku wszystko było dobrze, ale w połowie drogi silnik zgasł i samochód stanął.

Marta sięgnęła po telefon komórkowy, ale w lesie nie było zasięgu... „Po co pojechałam samochodem!” - powiedziała z rozpaczą kobieta. „Kraaa!” - usłyszała kobieta.

„O mój Boże, ty też tu? Czego chcesz?” - zwróciła się do kruka. Obserwował ją w milczeniu. Tymczasem zaczynało się ściemniać. W desperacji kobieta zaczęła trąbić, mając nadzieję, że ktoś ją usłyszy.

„Co mam robić? Iść na piechotę? Przecież nie znam drogi!”.

Nagle rozległo się pukanie do okna. Kobieta była przerażona. Zobaczyła mężczyznę po czterdziestce, ubranego w kożuch i mającego przy sobie broń.

- Kim Pan jest? - Była przerażona.

- Michał. Jestem leśniczym. Pani potrzebuje pomocy? Czy dobrze rozumiem?

- Tak! Utknęłam. Może mi Pan pomóc z samochodem? - zapytała z nadzieją.

- Czy pani oszalała? Przyda się ciągnik. Nie ma innego sposobu na to, by samochód ruszył.

- Proszę zadzwonić! W czym tkwi problem?

- Jest już wieczór. Nikt nie przyjdzie tu po ciemku. Może Pani pójść ze mną. Rano wezwiemy pomoc.

Nie miała wyboru, musiała podążyć za leśniczym. Zwróciła uwagę na swojego kruka. Podążał za nimi w milczeniu. „Przynajmniej przestał krakać. Może się zmęczył?” - pomyślała.

Wkrótce dotarli do domu leśnika. W piecu cicho trzaskał ogień, a w pokoju było bardzo ciepło i przytulnie.

Michał przygotował kolację i zaparzył herbatę ziołową.

- Zjedzmy kolację. Potem proszę odpocząć, a jutro rano ruszę po pomoc. Zobaczymy, czy uda nam się wyciągnąć Pani samochód - powiedział mężczyzna.

- Co się stało z pogodą, nie rozumiem? Skąd się wzięła ta zamieć?

- W jakim sensie? Jest noc przed Bożym Narodzeniem! Czy zna Pani naszą legendę o tym dniu?

- Oczywiście, że nie. Skąd? - Kobieta wzruszyła ramionami.

- Czy mam opowiedzieć? To bardzo ciekawe!

- Proszę mówić... I tak nie ma co robić.

Mężczyzna zaczął opowiadać bardzo piękną legendę, a może to była bajka. Kobieta słuchała w fascynacji, nie przerywając. Głównym bohaterem opowieści był czarny kruk. Robił dobre uczynki: szukał samotnych ludzi i pomagał im spotkać swoją bartnią duszę...

W najciekawszym momencie kobieta zasnęła wprost na swoim fotelu. Michał starannie przykrył ją kocem i wyszedł na zewnątrz.

„Siedzisz?” - Zwrócił się do kruka. „Dziękuję, właśnie o takiej kobiecie marzyłem!”.

„Kraa” - odpowiedział kruk i zniknął.

Rano, gdy Marta spała, Michał wezwał pomoc i wyciągnął jej samochód.

- Udało się! - uśmiechnął się mężczyzna. - Zjemy teraz śniadanie i mogę Panią zaprowadzić!

- Dziękuję! Zasnęłam w nocy i nie wiem na czym skończyła się legenda... - powiedziała kobieta.

Nie chciała opuszczać ten przytulny dom.

- Może Pani zostać u mnie, a ja na pewno opowiem do końca. Zwłaszcza, że dziś jest Boże Narodzenie!

- Namówił mnie Pan! Przecież nie zostawię Pana samego! - Marta się uśmiechnęła.

„Kra, kraaa”, kruk latał nad nimi i w końcu odleciał. Był zadowolony z wykonanej przez siebie pracy. Dziś po raz kolejny udało mu się pomóc dwóm samotnym ludziom...

Główne zdjęcie: storyfox