Nie potrafię tego zrozumieć, dlaczego nie mogę wziąć ślubu w wieku 57 lat? Mając narzeczonego, dom, a nawet trochę oszczędności. Po co było zadawać sobie tyle trudu, wkładać tyle wysiłku i poświęcać tyle czasu, żeby w moim wieku zabraniano mi robienia pewnych rzeczy? Podczas gdy ja się temu dziwię, czas mija i nic się nie zmienia. To jakieś szaleństwo. Mam tego dość.

Około 17 lat temu, kiedy mieszkałyśmy z córką w mieście, nie miałyśmy praktycznie nic. Tylko jednopokojowe mieszkanie na obrzeżach miasta i chęć zmiany czegoś w naszym życiu. Moja córka jeszcze wtedy studiowała i doskonale zdawałam sobie sprawę, że aby uciec od tego wszystkiego, wyjdzie za mąż za pierwszego lepszego mężczyznę. Często się zdarza coś takiego. Potem nieszczęśliwe małżeństwo, mąż alkoholik, gromadka płaczących i wiecznie głodnych dzieci. Kto chce mieć takie życie?

Dlatego podjęłam decyzję, pożyczyłam pieniądze od kogo tylko mogłam i wyjechałam do Belgii do pracy. Ze względu na to, że Kasia była już dorosła i całkiem samodzielna, nie martwiłam się ani o nią, ani o mieszkanie. Nie zrobiłaby z mieszkania meliny, ale stałaby się bardziej samodzielna: nauczyłaby się utrzymywać dom w czystości i gotować dla siebie każdego dnia. Oczywiście przesyłałam jej pewną kwotę pieniędzy, ale nie wystarczyłoby na różne zachcianki.

Tak, większą część pensji zostawiałam sobie. Ale nie po to, by wydawać na niepotrzebne rzeczy. Miałam następujące marzenie: ładny dom za miastem. Chciałabym również mieć niedrogi samochód. Też by się przydał. Obliczyłam mniej więcej ile potrzebuje na swoje zachcianki, więc do pełni szczęścia trzeba było uzbroić się w cierpliwość. I skupić się na pracy.

Wszystko się zmieniło tylko wtedy, gdy córka powiedziała mi, że wychodzi za mąż. Od razu zdałam sobie sprawę, że mówi poważnie. Odbyliśmy nawet rozmowę z przyszłym zięciem i postanowiłam, że muszę zrobić sobie małą przerwę.

Gdy wróciłam do domu, przekazałam część pieniędzy, które miałam, aby młoda para mogła zacząć budować dom. Duży dom, w którym wszyscy moglibyśmy się zmieścić. Kasia była zachwycona tym pomysłem, a jej mąż powiedział, że ma kilku kolegów z branży budowlanej, którzy mogliby nam pomóc. Podsumowując, wszystko zaczęło się dobrze układać.

Wróciłam do pracy, zostawiając córkę i zięcia, by zajęli się budową domu. Mimo tego, że byłam ciągle zajęta, w moim życiu zdarzyło się coś dobrego. Nie wiedziałam tylko, jak o tym powiedzieć córce. Rzecz w tym, że poznałam mężczyznę. Naszego rodaka, który przez długi czas pracował za granicą.

Problem polegał na tym, że musiał wziąć rozwód w obcym kraju: jego żona znalazła sobie innego mężczyznę. Do tego zabrała większość ich wspólnych oszczędności. Jednak Andrzej jest bardzo dobrym człowiekiem. Od razu to dostrzegłam.

Na początku byliśmy tylko przyjaciółmi, potem postanowiliśmy gdzieś wspólnie wyjść, żeby coś uczcić. Już nawet nie pamiętam co to było, jedno z tych świąt, które są tylko pretekstem do pójścia do pubu. W każdym razie zaczęliśmy się spotykać. To właśnie ta sytuacja pomogła nam obojgu otworzyć się przed sobą. Nie ukrywając niczego i nie pozostawiając żadnych niedomówień.

W końcu powiedziałam Kasi o moim związku, uznając, że powinna mnie wesprzeć. Ale moja córka nie potraktowała mnie wtedy poważnie. Była bardziej pochłonięta domem, który był prawie skończony, pozostały tylko prace wykończeniowe i zakup mebli. Moglibyśmy się wprowadzić. Bardzo się ucieszyłam z tego powodu. Chciałam powiedzieć Kasi coś jeszcze, ale pomyślałam, że jest wiele innych tematów do omówienia. Więc nic nie powiedziałam.

Powrót do domu był bardzo przyjemny, zwłaszcza to, że nie musiałam już wracać do pracy. Nie trzeba było się nigdzie spieszyć, nie trzeba było o niczym myśleć. Nawet takie drobiazgi jak chamski taksówkarz czy niewygodne miejsce w samolocie, wywoływały tylko uśmiech.

Wracałam do domu mając wielkie nadzieje i mężczyznę, którego dał mi los. Tak, Andrzej był ze mną i byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa. Co prawda nie udało nam się zarobić zbyt dużo, ale mieliśmy jakieś oszczędności. Czego jeszcze potrzebuje dwoje zakochanych ludzi w naszym wieku?

Tyle że córka bynajmniej mnie nie poparła. Kiedy zobaczyła mojego towarzysza, jej uśmiech zniknął, a twarz przybrała pytający wyraz. Kasia nie bardzo była zadowolona.

- Więc ten mężczyzna będzie mieszkał z nami?

- Tak, kochanie. Andrzej będzie mieszkał w naszym domu. Nie martw się, dla wszystkich starczy miejsca.

- Ale on nie należy do naszej rodziny! To mężczyzna, który chce cię wykorzystać!

- Kasiu, on kupi nam samochód. Zięć pojawił się wtedy, gdy już wszystko miałyśmy, pamiętasz? Więc nie kłóćmy się, dobrze?

Pomimo tego, że mam rację, córka nadal nie może się uspokoić. Jest przekonana, że Andrzej jest zwykłym oszustem. Chce tylko wykorzystać mnie, aby rozwiązać własne problemy finansowe. Moja córka nalega na podpisaniu intercyzy.

Chociaż wtedy, gdy to ona wychodziła za mąż, nie zabraniałam jej tego. W przeciwnym razie Kasia żąda, abyśmy zamieszkali w naszym starym mieszkaniu na obrzeżach miasta, które jest wynajmowane studentom - nikt inny nie chce tam mieszkać.

Jak myślisz, dlaczego tak jest? Chodzi o to, że Andrzej ma 43 lata. Dorosły mężczyzna, który sporo w życiu przeszedł. Dlatego nie może się ze mną ożenić z miłości. „Jest za młody” - powiedziała moja córka.

Gdyby nie problemy z dokumentami dotyczącymi domu, ponieważ powierzyłam córce załatwić wszystkie sprawy, nasza rozmowa z nią wyglądałaby zupełnie inaczej. Problem jest jednak znacznie poważniejszy, niż można by się spodziewać.

Próbuję się z tego wygrzebać, ale bez skutku. Dlaczego mnie to wszystko spotkało, podczas gdy przez te wszystkie lata tak bardzo się zmęczyłam!

Główne zdjęcie: life