W wieku 60 lat razem z mężem zdaliśmy sobie sprawę, że nie jesteśmy potrzebni naszym dzieciom. Cała trójka dostała od nas to, czego chciała i po prostu zostawiła ojca i matkę. Syn nawet nie odbiera telefonu, kiedy do niego dzwonię. Czy na starość nikt nie poda nam nawet szklanki wody?

Wyszłam za mąż, gdy miałam 20 lat. Piotrek był moim kolegą z klasy i zabiegał o mnie przez długi czas. Postanowił pójść na tę samą uczelnię, żeby być blisko mnie. Rok po ślubie (oczywiście nie mieliśmy pieniędzy na wystawne wesele) zaszłam w ciążę i urodziłam dziewczynkę. Mój mąż musiał zrezygnować ze studiów, a ja wzięłam urlop dziekański.

To były ciężkie czasy: Piotrek ciągle pracował, a ja musiałam nauczyć się bycia mamą. Jednocześnie uczyłam się, aby ukończyć studia i zdobyć wykształcenie. Dwa lata później ponownie zaszłam w ciążę. Zaczęłam studiować zaocznie, a mój mąż zaczął pracować jeszcze więcej.

Oczywiście nasi rodzice nam pomagali. Ale było to bardziej wsparcie emocjonalne niż materialne. Nigdy ich o nic nie prosiliśmy: to było nasze życie, radziliśmy sobie sami. Bez względu na wszystkie trudności, udało nam się poradzić sobie z wychowaniem dwójki dzieci: starszej Kamili i młodszego Tomka.

Trudności życiowe

Kiedy córka poszła do szkoły, w końcu znalazłam pracę w swoim zawodzie. Życie powoli zmierzało ku lepszemu: mój mąż od dłuższego czasu miał stabilną pracę z dobrą pensją, a my mogliśmy urządzić własne mieszkanie. Po roku spokojnego życia zaskoczyłam Piotrka wiadomością: spodziewamy się trzeciego dziecka.

Po porodzie zajęłam się córeczką. Mój mąż zaczął pracować nad nowym projektem i robił wszystko dla naszej rodziny. Szczerze mówiąc, nie wiem, jak sobie poradziliśmy, ale powoli odzyskiwaliśmy stabilność. Kiedy nasze trzecie dziecko, Ania, poszła do pierwszej klasy, w końcu poczułam ulgę.

Ale na tym nasze przygody się nie skończyły. Kamila właśnie zaczęła studiować i powiedziała nam, że jej chłopak się jej oświadczył. Nie zniechęciliśmy jej, ponieważ sami przez to przeszliśmy. Zorganizowanie przyjęcia dla młodej pary, a potem rozwiązanie kwestii mieszkaniowej kosztowało sporo pieniędzy.

Kiedy nasz syn dorósł, też chciał mieć własne mieszkanie. W naszej rodzinie wszystko staramy się robić uczciwie. Tak więc razem z mężem wzięliśmy kolejny kredyt, ale kupiliśmy Tomkowi mieszkanie. Bardzo szybko udało mu się znaleźć dobrą pracę w prestiżowej firmie.

Kiedy nasza Ania stała się dorosła, nie prosiła o mieszkanie. Ale będąc w ostatnie klasie liceum córka zaczęła mówić o swoim marzeniu studiowania za granicą. Och, jaki to był dla nas trudny czas. Udało nam się znaleźć pieniądze, by Ania pojechała do innego kraju. Zostaliśmy sami.

Kamili dobrze się układało. Rzadko nas odwiedzała, mimo że mieszkała w tym samym mieście co my. Synowi udało się sprzedać mieszkanie i kupić inne, ale w stolicy. Przeprowadził się i przyjeżdżał do domu jeszcze rzadziej niż Kamila. Po studiach Ania została mieszkać za granicą.

Okazuje się, że razem z mężem wychowaliśmy trójkę dzieci, poświęciliśmy dla nich wszystko. Tyle że nie przejmują się nami w ogóle. Nie wymagam od nich niczego poza miłym słowem przynajmniej raz na jakiś czas. Dlaczego tak się dzieje i co można z tym zrobić? Czy po prostu powinnam to zaakceptować i zacząć żyć w końcu własnym życiem?

Główne zdjęcie: youtube