„Jak każda normalna kobieta, zawsze marzyłam o szczęśliwej i silnej rodzinie. Jestem mężatką od 8 lat i przez te wszystkie lata doskonale grałam swoją małżeńską rolę - zawsze wspierałam męża, który przynosi rodzinie pieniądze” — mówi Krystyna.
Robiłam wszystko, co mogło w jakiś sposób poprawić nasze życie. Chciałam, żeby dom był przyjemny, piękny i przytulny. Ale nie chciałam zamienić się w pokojówkę. W końcu przede wszystkim jestem kobietą, która pragnie miłości i uwagi. Nie wyszłam za mąż, aby gotować i sprzątać bez końca. Mamy dwójkę dzieci i prawie całe wspólne życie byłam na urlopie macierzyńskim.
Wychowywałam córkę i syna, gotowałam, prałam, sprzątałam, zajmowałam się domem. Ale kiedy w końcu poszłam do pracy, spotkałam się z nieprzyjemnym odkryciem. Zobaczyłam, jak mój mąż i dzieci naprawdę odbierają moją pracę. Obowiązki domowe w ogóle ich nie interesowały. Cały ciężar obowiązków domowych spoczywał na moich barkach.
Nie, nie winię mojego najmłodszego syna, w końcu ma tylko cztery lata. Ale przecież starsza siostra i ojciec są dla niego autorytetem. Bierze z nich przykład. Kornelia nie potrafi nawet umyć po sobie kubka: uważa, że to mój obowiązek. I w tym widzę bezpośrednią winę małżonka.
Przez całe osiem lat Staszek nie sprzątał domu ani nie zmywał naczyń. Uważa, że obowiązki domowe powinny spoczywać wyłącznie na żonie. Nie można go zmusić do pomocy, bo jest zmęczony pracą. Ale ja oczywiście po pracy mam od razu stanąć przy garach, hipokryzja. Staszek uważa, że nie mam innego wyjścia.
Próbowałam przemówić mu do rozsądku, ale na próżno. Jest przekonany, że kobieta powinna skakać wokół męża i dzieci. Nie chcę pozostać kurą domową do końca życia. Mam własne ambicje i chcę robić to, co kocham, a nie tylko gotować rosół i myć podłogi.
Ostatnią kropką nad i były jego ostatnie wybryki. Wróciłam z pracy zmęczona i zasnęłam bez energii. Kiedy Stanisław wrócił do domu, obudził mnie tylko po to, żebym podgrzała mu jedzenie. Nie ugotowała, a podgrzała! Przecież nawet dziecko umie to zrobić bez pomocy
Próba przemówienia do rozsądku leniwemu mężowi
Miarka się przebrała. Następnego dnia zostawiłam z nim dzieci i pojechałam do rodziców. Chciałam, żeby mój mąż był na moim miejscu przynajmniej przez kilka dni, żeby poczuł się jak gospodyni domowa. Ale mój plan zaczął się sypać od samego początku.
Moi rodzice odmówili mi wsparcia. Są całkowicie po stronie Staszka. Martwią się, że przez moje widzimisię mogę zepsuć nasze małżeństwo. Musiałam pojechać do brata, ale nie mogę zostać tu długo. A jeśli wrócę do domu szybko, mój mąż niczego nie zrozumie i nawet nie spróbuje się zmienić. A on i dzieci będą, tak jak wcześniej, postrzegać mnie jako bezproblemową gosposię.
Jak mogę udowodnić mężowi, że jestem przede wszystkim kobietą i matką, a nie służącą dla całej rodziny? Moi rodzice uważają, że się mylę. Ale czy ja tak wiele oczekuję? Tylko rodzinnego spokoju, ciepła i odrobiny troski. Czy to za dużo