Artykuł „Nie chcę opiekować się wnukami przez weekend” okazał się bardzo aktualny, ludzie wciąż go komentują i wyrażają swoje opinie. Okazuje się, że nie każdy chce pomocy w weekend i nie każdy chce zajmować się wnukami. Pomoc może być różna. Poniższy artykuł jest napisany w pierwszej osobie, historia nie należy do mnie.
„Nasze dziecko ma jedną babcię - matkę mojego męża. Jest typową babcią. Aktorka teatralna, musi grać w teatrze. Zawsze podkreśla, że bardzo kocha swojego wnuka (mamy jedno dziecko), zawsze gotowa pomóc, zawsze tęskni, zawsze gotowa przyjść… w gości.
To, że jej się nudzi, jest oczywiste. Przeszła na wcześniejszą emeryturę, nie ma nic do roboty. Dlatego nas odwiedza. Nie, nie po to, żeby „opiekować się” wnukiem, żeby mi trochę pomóc, ale po to, żeby nas odwiedzić. Przecież nie mogę odmówić jedynej babci, prawda? Zwłaszcza, że nie robi nic złego.
Ma prawo do tego, by widywać się z wnukiem. Zawsze przynosi mu jakieś zabawki, trzyma go na rękach, czasem przez godzinę spaceruje z wózkiem po okolicy (to jedyna pomoc). Sąsiedzi zawsze ją chwalą, mówią, że jest cudowną babcią, zawsze przychodzi do wnuka i syna. Ale jest jedno „ale”...
Nie chciałabym jednak takich „gości” i takiej „pomocy” nawet za darmo. Teściowa przychodzi co weekend, gdy mąż jest w domu (ona lubi, gdy jej syn też jest w domu), gdy wszyscy są razem. Czasami zabiera ze sobą teścia, ale niezbyt często, gdyż on ma własne życie, mieszkają nawet w różnych pokojach.
Teraz wyobraźmy sobie, że ja, pani domu, z dzieckiem, które nie ma jeszcze roku, powinnam tak jakby przyjmować gości. Dziecko ząbkuje, albo boli mu brzuszek, albo coś innego, ciągle jestem niewyspana. Ale trzeba „skorzystać” z pomocy babci, ponieważ ma zamiar przyjść w gości. To oznacza sprzątanie, gotowanie i zabawianie gości. Teraz sprzątanie powierzam mężowi. Tak, pracował cały tydzień, i co z tego?
Przychodzi teściowa, siada w swoim ulubionym fotelu, bawi się z wnukiem, a ja stoję w kuchni, gotuję, równolegle rozmawiam z nią, ciągle coś przynoszę, podaję jej, ogarniam (dziecko się wybrudziło, więc muszę mu zmienić ubranko i tak dalej). Nakrywam do stołu, podaje jedzenie.
Babcia, po zabawie z wnukiem, wychodzi za kilka godzin z poczuciem spełnionego obowiązku, a ja nie mam siły. Gdy jej się znudzi, to od razu wychodzi. Czasami zdarzało się, że wychodziła nawet pół godziny później. Dlatego doskonale rozumiem, gdy babcie zabierają wnuki do siebie na weekend. To właśnie jest pomoc, nie to co u mnie.
Ale jak mogę odmówić jedynej babci? Poradzono mi, żebym nie gotowała, nie sprzątała. Mąż mówi, czy nie możemy przyjąć mamy raz w tygodniu? Mam wrażenie, że jestem leniwą egoistką :( Dziękuję za uwagę”