Kiedy wyszłam za mąż to miałam wrażenie, że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Przeprowadziłam się z małego miasteczka i szukałam pracy. Mój mąż był aspirującym specjalistą. Mieliśmy ambitne plany i marzenia. Nie miało znaczenia, że musieliśmy mieszkać w jednopokojowym mieszkaniu z nie do końca ładnym remontem.

Zrobimy remont i życie zmieni się na lepsze. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Zapomniałam wspomnieć o tym, że mieszkanie dali nam w prezencie rodzice męża, więc nie musieliśmy płacić za wynajem. Mimo to od razu zaczęliśmy oszczędzać pieniądze.

Moje życie rodzinne toczyło się dalej i nawet nie zauważyłam, że pojawiła się rutyna w naszym życiu. Jak każda kobieta uwielbiam podróżować. We współczesnym świecie, kiedy jest dużo różnych możliwości i informacji... Patrzyłam na te wszystkie zdjęcia z portali społecznościowych i oczywiście chciałam doświadczyć tego samego.

Kilka razy polecieliśmy z mężem za granicę. Byłam zachwycona. Wszystko jest takie fajne, nowe i ciekawe. Miałam mnóstwo wspomnień. A potem ciąża. Radość z powodu narodzin dziecka. Poczucie szczęścia, bycie mamą. Kupowanie pieluszek, grzechotek, zabawek edukacyjnych. Niestety trochę przytyłam, ale uwierzcie mi dziewczyny, że jest warto.

Mąż dalej pracował, a ja poszłam na urlop macierzyński. Typowa młoda rodzina z dzieckiem. Moja teściowa zaczęła przychodzić do nas i pomagać mi przy dziecku. Do tego bardzo lubi pouczać. To żadna tajemnica, nawet mój mąż uważa tak samo. Chociaż nie jest to zaskakujące, jest jedynym dzieckiem w rodzinie. Ja jestem najmłodsza. Mam 3 rodzeństwa - braci i siostrę.

Podsumowując, powoli zaczynałam mieć dość matki mojego męża. Ciągle mówiła, że powinnam teraz myśleć tylko o dziecku, jego wychowaniu i tak dalej. Jestem dorosłą kobietą i nie mogę już myśleć o żadnych wyjazdach. Przecież pieniądze nie biorą się z powietrza, a syna trzeba nakarmić, znaleźć mu dobre przedszkole i tak dalej. To tak, jakbym w ogóle nie myślała o dziecku. 

Pewnego dnia wspomniałam, że można znaleźć last minut, więc moglibyśmy z mężem pojechać na wakacje. Prawie że za darmo. Albo niech mąż zostanie, a ja pojadę z dzieckiem, to jeszcze lepiej. Matka spędzi więcej czasu z dzieckiem.

Teściowa na początku mi nie uwierzyła, a potem wpadła w furię. Że jestem okropną osobą, zależy mi na wszystkim, oprócz rodziny, że chce pojechać na wakacje, zamiast tego, by spędzać czas z rodziną.

W każdym razie, pokłóciłyśmy się i od tamtej pory patrzyłyśmy na siebie wilkiem. Ale to nie było nic poważnego. Życie toczyło się dalej. Tyle że problemy pozostały. Dziecko dorasta, potrzebuje więcej miejsca. Wydawało mi się, że nasze jednopokojowe mieszkanie z dnia na dzień stawało się coraz mniejsze.

Wtedy pomyślałam, że nasze oszczędności nie zwiększają się tak szybko, jak bym tego chciała. Ponadto mieszkanie we trójkę w jednopokojowym mieszkaniu stawało się trochę problematyczne. Zasugerowałam więc mężowi opcję zamiany mieszkań.

Żebyśmy mogli zamienić nasze mieszkanie na dwupokojowe. Dzielnica przestała mieć znaczenie. Co się stanie, jeśli pojawi się kolejne dziecko. Będziemy spać na balkonie? Przeglądając ogłoszenia, nie mogliśmy znaleźć nic ciekawego.

Ludzie chcą zamienić się mieszkaniami ze zbyt dużą dopłatą. Można to zrozumieć. Wtedy pomyślałam, że może powinnam zaproponować zamianę rodzicom mojego męża. Mieszkają w mieście, ale na obrzeżach. Dwa pokoje dla dwóch osób. Po co im aż tyle miejsca?

Nasze jednopokojowe mieszkanie jest w spokojnej okolicy, do tego do centrum jest niedaleko. Same zalety. Mój mąż nie miał nic przeciwko, ale jego mama stanowczo odmówiła. Dodała, że już mieszkamy w mieszkaniu, które nam dali w prezencie. Nawet jeżeli we trójkę, ale we własnym mieszkaniu.

Nie jest zażenowana nawet z powodu tego, że jej syn i wnuk cierpią. Nawet teść zgodził się na zamianę, choć na jego warunkach - musimy trochę dopłacić. Ale teściowa mimo to nie chce się zgodzić.

Jeśli wcześniej traktowałam ją zwyczajnie, teraz wszystko się zmieniło na gorsze. Dlaczego ona nie zdaje sobie sprawy, że dla młodej rodziny z dzieckiem przestrzeń w mieszkaniu jest niezwykle ważna? Czy ona naprawdę chce zniszczyć nam życie z powodu tego, że nie możemy się z nią dogadać? Nie jestem w stanie tego zrozumieć. Jak można być taką osobą?

Obecnie wszystko pozostaje bez zmian. W dalszym ciągu mieszkamy z dzieckiem w kawalerce. Zabawki, butelki i inne drobiazgi są wszędzie. Tak, nie ma wystarczająco dużo miejsca.

Ale na razie musimy się z tym pogodzić. W końcu moja teściowa kategorycznie nie zgadza się na to, by nam pomóc. Cóż można zrobić. Tacy ludzie też się w życiu trafiają.