To będą bardzo smutne oznaki. Wskazują, że staliście się „emocjonalnymi służącymi”. Nie jesteś szanowany ani ceniony, choć ktoś twierdzi inaczej.
Może byłeś zbyt uprzejmy, zapomniałeś o własnych interesach, próbowałeś utrzymać przyjaźń, ale tylko zraniłeś siebie swoją nieodwzajemnioną życzliwością. A może druga osoba jest skrajnie samolubna i nie widzi granic.
Relacje zaczęły się zmieniać stopniowo i nagle zaczęli cię wykorzystywać jak niewolnika z liściem w ręce. Który na zawołanie powinien powachlować zmęczoną duszę.
Osoba ciągle opowiada ci o swoich problemach. Cała komunikacja sprowadza się do tego, że na was wylewa się kolejną porcję negatywnych emocji i opowiada się o swoich nieszczęściach. Ty ledwo możesz wtrącić słowo. Na przykład, pewna przyjaciółka zaprasza inną do kawiarni, aby opowiedzieć, jaki potwór jest z jej teściowej. A jeśli próbujesz powiedzieć coś innego, to ci przerywa. Przecież to nieciekawe!
Przychodzą do ciebie lub dzwonią tylko, kiedy pojawiają się kłopoty. "Potrzebuję twojej rady", "potrzebuję pomocy", "tylko ty możesz mnie wesprzeć!", "mogę polegać tylko na tobie!” - a po tych słowach rozpoczyna się monolog o problemach. Kiedy wszystko jest dobrze, jesteś niepotrzebny. I spokojnie spędzają czas z innymi.
Osoba nie waha się pokazać ci najbardziej negatywnych emocji. Złość, furia, smutek, strach... To tak, jakby przyszła do ciebie dokładnie w celu zerwania maski i rozebrania się do naga. On lub ona nie krępują się twoją obecnością i nie oszczędzają twojej psychiki. Krzyczą, złością się, przeklinają, zalewają się łzami... Urządzają koncert, a tobie przypadła rola widza i pocieszyciela. Trzeba gasić ogień gniewu, zabawiać, odwracać uwagę, pocieszać, rozbawiać... I tak dalej, raz za razem.
Oczywiście pytają, jak się masz. Ale formalnie, zamiast przywitania. I są szczerze zdenerwowani, gdy próbujesz coś powiedzieć lub czymś się podzielić. Najmniejszy przejaw narzekania z twojej strony natychmiast wywołuje znudzenie. I mogą zbagatelizować twoje zmartwienia, machając lekceważąco ręką i mówiąc: "oj coś ty! To nic takiego. Dasz sobie radę. Ale co ja mam zrobić?"...
Nikt nie słucha twoich rad. Po prostu wylewają na ciebie negatywne emocje, a w zamian otrzymują pozytywne - pocieszenie i wsparcie. A potem mówią: "Po rozmowie z tobą poczułem się tak lekko! Ulżyło mi! Mój nastrój się poprawił!". A ty po rozmowie jesteś całkowicie załamany i wyczerpany. I to jest trudne dla twojej duszy.
To dlatego, że jesteś wyczerpany, bo emocjonalnie usługiwałeś drugiej osobie. Poza tym zrobiłeś to za darmo. Więc nie jesteś nawet sługą, jesteś specjalnym niewolnikiem. Takie związki są bezużyteczne i zawsze kończą się źle, ponieważ wymagania dotyczące usług rosną. A twoje siły maleją. Konieczne jest wyświadczenie osobie ostatniej dobrej przysługi - zaproponowanie pójścia do specjalisty. Może jej się to nie spodobać! Ale wtedy niech złapie innych niewolników; niech spróbuje. Bardzo, bardzo trudno jest złapać nowego emocjonalnego niewolnika.
Nadszedł czas, aby się uwolnić. Poświęcić czas i energię na rozwiązanie własnych problemów, których nagromadziło się wiele. Zazwyczaj ci, którzy służą innym, mają nagromadzone własne problemy i powinni je jak najszybciej rozwiązać...
Główne zdjęcie: youtube