Wiele osób jest tego świadomych, dla niektórych jest to naturalne, ale dla mnie było to prawdziwe odkrycie. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się takiego efektu.
Przestałam czekać... Nagle poczułam się lepiej, jak gdybym zaczęła żyć, wcześniej zastanawiałam się jak należy żyć, a potem po prostu zaczęłam. Przestałam oczekiwać czegoś od siebie... Wcześniej oczekiwałam, że mój pełny potencjał zaraz się rozwinie i stanę się lepszą wersją siebie, napiszę sto artykułów, albo lepiej 10 książek, stworzę coś fajnego itd.
Przestałam oczekiwać od siebie rezultatów. Przestałam oczekiwać czegoś od innych - że nagle mnie docenią, zrobią coś, będą dla mnie mili... Przestałam czekać, że mój partner nagle zacznie mnie rozumieć i robić to, czego chcę...
Przestałam czekać na pieniądze, zaakceptowałam to, ile już mam i przestałam zadręczać się pytaniem, jak mogę w końcu zmienić swoją sytuację finansową - postanowiłam, że kiedy będę na to gotowa, wtedy znajdę sposoby. Stanie się to we właściwym czasie, we właściwym i najlepszym dla mnie miejscu i w najlepszy dla mnie sposób...
Przestałam oczekiwać od życia i domagać się, żeby coś otrzymać... - Miałam poczucie, że tak wiele robię, a ktoś inny nie robi nic i osiąga sukcesy.
Przestałam też mieć nadzieję, że jutro wszystko nagle będzie super i nie będzie żadnych problemów. Pragnęłam ciszy i spokoju. To wszystko trwało do momentu, aż uświadomiłam sobie, że to wszystko mam.
Przestałam czekać na cokolwiek... Nie obchodziło mnie to, co się wydarzy. Kiedyś było dla mnie ważne, żeby wszystko było dobrze. Potem pojawił się wewnętrzny niepokój, że wydarzy się coś, z czym nie będę w stanie sobie poradzić (znowu kwestia zaufania do siebie)... Oczywiście nie do końca przestałam się przejmować, ale przestałam mieć oczekiwania co do przyszłości: co powinno się wydarzyć i jak to będzie wyglądać. Któregoś razu powiedziałam do siebie: „Co będzie, to będzie. Wszystko ułoży się dla mnie w najlepszy możliwy sposób”.
Nie, mam pewne plany, które chcę zrealizować, ale okazuje się, że moje plany i to, co o nich myślę, są dość śmieszne w porównaniu z możliwościami, jakie oferuje mi życie i jak sprawy zaczynają się toczyć w życiu, gdy przestajesz oczekiwać i spodziewać się tego, jak to ma wyglądać.
Ciągle na coś czekałam, byłam przekonana, że tak powinno być, więc dążyłam do tego i bałam się, by nie przegapić czegoś ważnego. Nic innego nie zauważałam.
Zawsze musiałam wiedzieć „jak”: jak zrobić to czy tamto, jak powiedzieć mężowi, jak zwracać się do nieznajomych, jak zarobić więcej pieniędzy, jak sprawić, by coś się wydarzyło, jak się gdzieś dostać, jak coś zrobić.
W większości przypadków przed zrobieniem czegoś musiałam wiedzieć, jak to zrobić (aby wszystko kontrolować, wykluczyć możliwość popełnienia błędu itp.) i najlepiej z wyprzedzeniem, aby być przygotowaną na ewentualną pomyłkę.
To pytanie nieustannie pojawiało się w mojej głowie – „dlaczego? Jak”.
Najciekawsze jest to, że nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi na to pytanie, a większość odpowiedzi otrzymywałam, gdy w ogóle nie myślałam o tym pytaniu. Przecież chciałam wiedzieć jak będzie coś wyglądało zanim to się stało. Jednak nie jest to możliwe (być może się mylę, ale nie mam jeszcze takich zdolności).
Okazuje się, że przygotowywałam się do zrobienia pewnych rzeczy. To znaczy, zanim coś zrobiłam, musiałam się przygotować, a proces ten był długi i bolesny, czasami trwał zbyt długo, więc brakowało już jakiejkolwiek energii. Nie chciało mi się nic robić.
To tak, jakbyś uczył się do egzaminu, próbując się wszystkiego nauczyć. Jednak podczas samego egzaminu nie masz już energii, nic ci się nie chce i nie jesteś w stanie pokazać tego, co umiesz, do czego jesteś zdolny. Będąc zmęczonym zaczynasz myśleć:
Jak się stało, tak się stanie...
Zacznę to robić i w trakcie dowiem się, co muszę zrobić i jak muszę to zrobić...
Kiedy będę potrzebować odpowiedzi na jakieś pytanie, znajdę ją...
Kiedy coś musi się wydarzyć w moim życiu, to się wydarzy...
Kiedy coś musi się wydarzyć, to się wydarzy. Oby wszystko ułożyło się dla mnie jak najlepiej...
Poczułam się lepiej i pytanie „jak?” przestało mieć znaczenie...
Wyluzowałam - co będzie to będzie...
Jak ma być, tak będzie... nie chcę starać się bardziej i podejmować dużo wysiłku, aby wykonać jedną czynność i ponieść porażkę, ponieważ nie udało mi się osiągnąć rezultatu, a wysiłek został włożony...
Od tego momentu w moim życiu zaczęły dziać się cuda:
1. Zaczęłam słyszeć siebie, zaczęły pojawiać się pomysły (tak naprawdę nie zauważałam ich wcześniej, próbując wszystkiego się dowiedzieć). Zaczęłam wsłuchiwać się w swoje pomysły i zdałam sobie sprawę, że mogę je wdrożyć, nawet jeśli jeszcze nie rozumiałam, jak to zrobić. Jednak zaczęłam działać, znajdując możliwości by osiągnąć sukces.
2. Zaczęłam robić znacznie więcej, ponieważ wcześniej zbyt długo się przygotowywałam, a później potrafiłam zrezygnować. Zaskoczyło mnie to, że zaczęłam radzić sobie znacznie lepiej niż wtedy, gdy wszystko sprawdzałam i przygotowywałam.
3. Zaczęłam prosić o to, czego potrzebowałam we właściwym momencie i odmawiać tego, czego nie potrzebowałam, nie oczekując, że inni ludzie mnie zrozumieją.
4. Moje życie zmieniło się na lepsze - jest tyle do zrobienia, a przy minimalnym wysiłku wszystko się udaje. Kiedyś czekałam, aż coś się wydarzy. Poza tym zaczęłam sama wpływać na niektóre wydarzenia, a nie tylko reagować na to, co mi się przydarza.
5. Ileż ciekawych osób poznałam w ostatnich dwóch tygodniach! Jestem zaskoczona, że spotykam ludzi na ulicach, w supermarketach, w windach, gdzie tylko się da i nie męczy mnie pytanie „jak mam kogoś poznać, gdzie to zrobić” - co zrobić, żeby znaleźć na to odpowiedź.
6. Ile razy znalazłam się we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Wszystko zaczęło układać się w taki sposób, że doprowadziło mnie dokładnie do tego, czego potrzebowałam w danym momencie.
7. Wydaje w sklepie 2 razy mniej. Wcześniej zakupy wyglądały zupełnie inaczej, teraz udaje mi się kupować produkty wysokiej jakości w dobrej cenie. Kiedyś dziwiłam się mojej mamie, gdy udawało jej się kupić to, czego akurat potrzebowała po najlepszej cenie. Kupowałam to samo ale za znacznie wyższą kwotę. Potem pojawiła się możliwość odkładać i wydawać pieniądze na siebie...
W moim życiu pojawiło się wiele nowych rzeczy. Mogłabym przytoczyć następujący fragment tekstu, który kiedyś przeczytałam w pewnej książce:
Odpowiedzialność to zdolność do reagowania na to, co życie oferuje lub daje ci w tej chwili (responsibility = ability to respond). Bardzo spodobała mi się ta definicja odpowiedzialności, ale w tamtym czasie nie rozumiałam, jak zastosować ją w moim życiu. Nie rozumiałam, co życie mi teraz oferuje i narzekałam, że zupełnie nic, że nikt nie dba o mnie. Po prostu nie zauważałam i nie dostrzegałam pewnych rzeczy, ciągle na coś czekając, próbowałam znaleźć odpowiedź na to samo pytanie – „jak?”.
Wszystko jest łatwiejsze, niż nam się wydaje - brak kontroli i brak potrzeby, by wiedzieć, jak wszystko się potoczy; porzucenie wszelkich oczekiwań, ponieważ wszystko potoczy się w najlepszy dla mnie sposób.
Główne zdjęcie: podumay.info