W ciągu ostatniego stulecia miało miejsce wiele rewolucji, ale najważniejszą z nich była rewolucja długowieczności. Dziś żyjemy średnio 34 lata dłużej niż nasi pradziadkowie! Pomyśl o tym. To dodanie do naszego życia drugiego okresu dorosłości.
Ale do tej pory nasze społeczeństwo w większości nie zdawało sobie w pełni sprawy, co to oznacza. Nadal żyjemy według starego paradygmatu postrzegania linii wieku jako łuku. To metafora, przestarzała metafora. Rodzisz się, w wieku średnim osiągasz szczyt, a potem stopniowo stajesz się słaby. Starzenie się jako patologia.
Tymi słowami słynna aktorka i modelka Jane Fonda, która ma 83 lata, rozpoczęła swój wykład dla konferencji TED.
„Dziś wielu filozofów, artystów, lekarzy i naukowców w nowy sposób patrzy na tzw. trzeci akt - ostatnie trzy dekady życia. Rozumieją, że ten etap rozwoju jest ważny na swój sposób - różni się od wieku średniego, tak jak dojrzewanie różni się od dzieciństwa. Zastanawiają się - i my też powinniśmy pomyśleć - jak wykorzystać ten czas? Jak przeżyć go w pełni? Jaka nowa metafora najlepiej opisałaby starzenie się?
Od roku badam ten temat i piszę o nim. I zdałam sobie sprawę, że bardziej odpowiednią metaforą starzenia się są schody - duchowe wznoszenie się człowieka, osiągnięcie mądrości i autentyczności. Starość nie jest patologią, starość to potencjał. I wiesz co? Ten potencjał jest dostępny nie tylko dla kilku szczęśliwców. Okazuje się, że większość osób po pięćdziesiątce czuje się lepiej, mniej martwi się, jest mniej agresywna i zalękniona. Coraz częściej widzimy podobieństwa niż różnice. Niektóre badania nawet wskazują, że jesteśmy szczęśliwsi.
Zaufaj mi, nie tego się spodziewałam. Przeszłam przez wiele depresji. Gdy zbliżały się moje 50 urodziny, budziłam się każdego ranka i pierwsze sześć myśli było zawsze negatywnych. Zaczęłam się bać. Myślałam: „Mój Boże, staję się zrzędliwą starą kobietą”. Teraz, gdy jestem w środku trzeciego aktu, uświadamiam sobie, że nigdy nie byłam szczęśliwsza. Mam silne poczucie dobrostanu. To było dla mnie odkrycie, że kiedy wkroczy się w starość, wszystko nie jest takie, jak się wydaje z zewnątrz, strach ustępuje. Uświadamiasz sobie, że jesteś sobą i być może bardziej niż kiedykolwiek. Picasso powiedział: „By stać się młodym potrzeba bardzo dużo czasu”.
Nie próbuję upiększać starzenia się. Oczywiście nie ma gwarancji, że będzie to czas radości i rozwoju. Po części jest to spowodowane szczęściem. Częściowo zależy od genów. W rzeczywistości jedna trzecia to geny. I nie wiele możemy na to poradzić. Ale to oznacza, że w dwóch trzecich na to, jak dobrze wypadniemy w trzecim akcie, mamy wpływ.
Pozwólcie, że powiem coś o schodach, nawet jeśli to dziwaczna metafora dla seniorów, biorąc pod uwagę fakt, że schody bywają dla nich prawdziwym wyzwaniem. Mnie to również dotyczy. Być może wiecie, całym światem rządzi uniwersalne prawo entropii, druga zasada termodynamiki. Entropia oznacza, że wszystko w świecie dąży do rozpadu, jest w stanie upadku, nasz łuk. Jest tylko jeden wyjątek od tej uniwersalnej zasady - mianowicie duch ludzki, który może się ciągle rozwijać, wspinając się po schodach, prowadząc nas do pełni, autentyczności i mądrości.
Oto przykład tego, co mam na myśli. Wspinaczka na szczyt może odbywać się nawet w najtrudniejszych warunkach wyzwań fizycznych. Trzy lata temu przeczytałam artykuł w New York Times o mężczyźnie imieniem Neil Selinger. Ma 57 lat, emeryt, były prawnik. Dołączył do grupy pisarskiej w Sarah Lawrence College, gdzie odkrył swój talent jako pisarz. Dwa lata później zdiagnozowano u niego ALS, znane również jako choroba Lou Gehrida. To straszna choroba. Wyniszcza ciało, pozostawiając umysł nietknięty. W tym artykule pan Selinger próbował opisać, co się z nim stało. Cytuję: „Kiedy moje mięśnie słabły, moja zdolność pisania stała się silniejsza. Stopniowo tracąc mowę, zyskałem własny głos. Słabnąc, rosłem w siłę. Straciwszy wiele, w końcu zacząłem odnajdywać siebie”. Dla mnie Neil Selinger jest uosobieniem wkraczania na szczyt schodów w trzecim akcie życia.
Wszyscy bez wyjątku rodzimy się z duchem, ale czasami nasz duch ulega osłabieniu wobec wyzwań życia, okrucieństwa, przemocy, zaniedbania. Być może nasi rodzice cierpieli na depresję. Może byli w stanie kochać nie nas, a jedynie nasze osiągnięcia. Być może nadal odczuwamy psychiczny ból z powodu odniesionych ran. Być może przez to czujemy się niepełni. Być może celem trzeciego aktu jest dokończenie pracy nad samym sobą.
Zbliżając się do trzeciego aktu, moich 60 urodzin, zadałam sobie pytanie: jak chciałam go przeżyć? Co powinnam zrobić w tym ostatnim akcie? Uświadomiłam sobie, że chcąc wiedzieć dokąd zamierzam, muszę wiedzieć skąd przychodzę. Wróciłam do analizy pierwszego i drugiego aktu, próbując zobaczyć kim wtedy byłam, kim byłam naprawdę, a nie jak mnie widzieli moi rodzice i inni ludzie lub jak mnie traktowali. Ale kim ja byłam? Kim byli moi rodzice, nie jako rodzice, ale jako ludzie? Kim byli moi dziadkowie? Jak traktowali moich rodziców? I inne pytania tego typu.
Parę lat później odkryłam, że proces, przez który przechodziłam, nazywany jest przez psychologów „rewizją własnego życia”. Twierdzą, że może on nadać nowe znaczenie, jasność i cel życiu człowieka. Być może, tak jak ja, odkryjesz, że wiele rzeczy, za które się obwinialiście, wiele wyobrażeń na swój temat, w rzeczywistości nie miało z wami nic wspólnego. To nie była wasza wina. Możecie cofnąć się w czasie i przebaczyć, wybaczyć innym i wybaczyć sobie. Możecie uwolnić się od swojej przeszłości. Możecie spróbować zmienić stosunek do przeszłości.
Kiedy pisałam o tym, natknęłam się na książkę Viktora Frankl „Człowiek w poszukiwaniu sensu”. Viktor Frankl był niemieckim psychiatrą, który spędził pięć lat w obozie koncentracyjnym. Napisał te słowa: „W życiu można stracić wszystko, poza jednym – twojej wolności dokonania wyboru swojej postawy w każdych okolicznościach. To właśnie określa jakość naszego życia - nie bogactwo czy bieda, nie sława, nie zdrowie czy cierpienie. To, co determinują jakość naszego życia, to nasz odbiór rzeczywistości, nadawane jej znaczenie, nasz stosunek do niej, stan umysłu na jaki sobie pozwalamy”.
Być może głównym celem trzeciego aktu jest powrót i, jeśli to możliwe, próba zmiany naszego stosunku do przeszłości. Badania procesów poznawczych wykazują, że jeśli możemy to zrobić, zmiana objawia się neurologicznie - w mózgu powstają nowe połączenia nerwowe. Jeśli negatywnie reagujecie na jakieś zdarzenia i ludzi z przeszłości, sygnały chemiczne i elektryczne w mózgu tworzą drogi nerwowe, które z czasem stają się częścią układu nerwowego, stają się normą, nawet jeśli to dla nas szkodliwe, powoduje stres i nerwowość.
Jeśli jednak potrafimy cofnąć się i zmienić swoje podejście, stworzyć nową wizję naszych relacji do ludzi i wydarzeń z przeszłości, nasze drogi nerwowe zmieniają się. A jeśli uda nam się utrzymać pozytywne nastawienie do przeszłości, stanie się ono nową normą. To jak wyregulowanie termostatu. To nie doświadczenia sprawiają, że jesteśmy mądrzejsi, lecz sposób w jaki o nich myślimy – a to pomaga nam stać się całością, przynosi mądrość i autentyczność. Pomaga nam stać się tym, kim mogliśmy się stać.
Ale teraz, podczas trzeciego aktu, mamy szansę na zatoczenie koła i powrót na linię start, po raz pierwszy świadomie. Jeśli nam się uda, wszyscy na tym skorzystają. Starsze kobiety to największa grupa demograficzna na świecie. Jeśli uda nam się ponownie zdefiniować siebie i stać się całością, spowoduje to zmianę kulturową na świecie, i da przykład młodszym pokoleniom, jak inaczej pojmować długość życia.”
Główne zdjęcie: leafclover.club